- Kiedyś miałem osadzonego, który nie widział psa 18 lat. Kiedy go dotknął, popłakał się - zdradza Krzysztof, który raz w miesiącu pojawia się w więzieniach lub aresztach z czworonogami. Osadzeni nie kryją, że takie spotkania nadają sens ich życiu za kratami.
- Już od rana nastawiam się, że będzie ten piesek, że się przytuli, że będzie się chciał bawić. Widać, że one też są w jakiś sposób do nas przywiązane - mówi skazany na 4 i pół roku więzienia Dawid, który przychodzi na spotkania z psami organizowane przez Krzysztofa Tatara, z zawodu psiego behawiorysty.
Nawet największym twardzielom miękną bowiem serca, gdy w ich zakładach pojawiają się czworonogi. Tatar, w ramach wolontariatu, odwiedza cztery ośrodki na Dolnym Śląsku.
Więźniowie po przejściach, psy z przeszłością
- Spotykamy się głównie ze skazanymi na dożywocie albo tymi, którzy mają za sobą próby samobójcze - tłumaczy Tatar.
Jego zdaniem, spotkania mogą być nie tylko rozrywką, ale i terapią. - Osadzeni po tych zajęciach są bardziej radośni - przyznaje kpt. Grażyna Lozia z aresztu śledczego we Wrocławiu.
- Człowiek czuje się potrzebny, to jest takie dowartościowanie się - potwierdza Piotr, który od 14 lat przebywa w więzieniu.
Do osadzonych przychodzą zazwyczaj psy po przejściach, ze schronisk. Dlatego i jedna, i druga strona może wynieść z tych spotkań coś dobrego. - Kontakt z czworonogami uczy empatii. Ale one też się uczą, na przykład obcowania z ludźmi - mówi Tatar.
Autor: mir/r / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | M. Cepin