"Mój drogi ojcze. Polacy nie stanowią już żadnego problemu, zostali rozgromieni" - napisał we wrześniu 1939 roku Karl-Heinz Lachmann do ojca, który został w rodzinnym domu w Walimiu (woj. dolnośląskie). W tych wysyłanych później, wiary w zwycięstwo jest już znacznie mniej. Po 71 latach od zakończenia wojny plik listów i zdjęć został znaleziony pod podłogą domu.
6 kwietnia w podłodze jednego z budynków w Walimiu odkryto niemal 150 zdjęć i gruby plik listów. Paczka wyglądała niepozornie, była zawinięta w gazety. - To archiwum rodzinne zawiadowcy stacji. Archiwum dwóch braci, którzy przez całą wojnę pisali listy z frontu do swojego ojca i matki - opowiada Łukasz Kazek, historyk i regionalista. I dodaje, że korespondencja była ukryta w podłodze między deskami i dzięki temu zachowała się w dobrym stanie. - Było to suche miejsce. Dlatego teraz listy da się odczytać - przyznaje Kazek.
"Moi kochani rodzice..."
Na pożółkłym papierze doskonale widać starannie wypisane słowa "Moi kochani rodzice", "Mój drogi ojcze", daty i miejsca, w których zostały napisane. Te listy to zapis historii wojny. W najwcześniejszych, pisanych jeszcze we wrześniu 1939 roku, widać entuzjazm i wiarę w zwycięstwo.
- W jednym z nich, datowanym na 28 września, czyli dzień kapitulacji Warszawy, Lachmann napisał tak: Mój drogi ojcze, Polacy nie stanowią już żadnego problemu. Pisał o tym, że wkrótce podobny los spotka Anglików - relacjonuje Kazek. W korespondencji nadesłanej pięć lat później wiary w zwycięstwo jest już znacznie mniej.
Ukryte w obawie przed Armią Czerwoną
Ojciec wszystkie listy od synów zbierał. Gdy do Walimia zbliżała się Armia Czerwona, postanowił ukryć wojenną korespondencję. Zbiór podzielił na dwie części. Jedną z nich, którą Kazek odkrył w 2007 roku, schował w stropie szaletu. Drugą w podłodze domu. Dlaczego tam?
- Mężczyzna bał się, że gdy Rosjanie zobaczą, gdzie byli jego synowie, to go rozstrzelają - opowiada historyk, który kilka lat po odnalezieniu pierwszej części zbioru skontaktował się z jednym z autorów listów.
Karl-Heinz ma obecnie 94 lata. Z Kazkiem rozmawiać nie chciał, jednak zgodził się na publikację znalezionej korespondencji. Postawił jednak warunek: może to nastąpić dopiero po jego śmierci.
- Wiem, że on żyje, bo co roku dostaję od niego pustą kartkę. Tak się umówiliśmy - przyznaje mężczyzna.
Listy i zdjęcia sprzed kilku dekad znaleziono w Walimiu:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Szkło Kontaktowe TVN24 | K. Nowicki