Ciepło wspominają go przyjaciele, ciepło mówią o nim wykładowcy, a tragiczny finał wyprawy motocyklowej dwóch studentów AWF-u przeżywają wrocławianie.
- To był naprawdę fenomenalny chłopak - tak Ryszard Bartoszewicz, rzecznik prasowy Akademii Wychowania Fizycznego, wspomina Maksa Starościaka. Młody chłopak z Wrocławia trzy dni temu zginął w wypadku na górskiej, ekwadorskiej drodze, podczas wyprawy dookoła świata. Poznali się na uczelni, bo Maks studiował na wrocławskim AWF.
"Profesjonalista, doskonale przygotowany"
- Ze dwa lata temu, kiedy rozmawiałem z jego ojcem, dowiedziałem się o przedsięwzięciu - mówi o pomyśle objechania świata na motocyklach rzecznik. - I wątpiłem, że się uda. A tu się okazało, że Maks był profesjonalistą, doskonale przygotowanym do wyprawy - dodaje.
Jak wyglądało pokonywanie kilkudziesięciu tysięcy kilometrów na motocyklach, mogli dowiedzieć się wszyscy. Maks i jego przyjaciel Krzysztof regularnie zamieszczali w internecie żartobliwe filmy, zdjęcia i komentarze. - Co można było tam zobaczyć? Dwóch szczęśliwych ludzi. Jeden z nich zginął kilka dni temu - mówi Tomasz Kanik, reporter TVN24.
Tragiczny finał wyprawy
Wszystko wydarzyło się na górskiej drodze w Ekwadorze. Maks i Krzysztof jechali trasą w stronę granicy z Kolumbią, kiedy zza zakrętu wyjechało rozpędzone auto. Kierowca prawdopodobnie ściął zakręt i wjechał prosto w motocyklistów. Obaj ulegli wypadkowi, ale Maks zginął na miejscu.
- Jego przyjaciel Krzysztof cały czas jest w szoku, nie chce o tym opowiadać. Napisał tylko krótkie oświadczenie, bardzo emocjonalne i ciepłe, wspominając swojego przyjaciela - mówi Kanik.
Chłopcy wyjechali z Wrocławia na motocyklach we wrześniu. Mieli w planach przejechanie 37 krajów. Byli na Bałkanach, zjechali południową część Azji, zwiedzili Australię i stamtąd dostali się do Ameryki Południowej. Do Wrocławia mieli dotrzeć za miesiąc.
Autor: bieru/mz / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne | Martyna Parus