Zagraniczni studenci, a zwłaszcza ci pochodzenia nigeryjskiego i arabskiego "pod specjalnym nadzorem"? Wykładowcy Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu mają pilnować, by laboratoryjne odczynniki nie zostały wykorzystane do stworzenia przez nich na przykład materiałów wybuchowych. Było oficjalne pismo, będą przeprosiny.
- Działanie uniwersytetu medycznego może skutkować wzrostem agresji wobec obcokrajowców. Pismo jest skandaliczną instrukcją, która wpisuje się w zarządzanie strachem - tak o pisemnej prośbie do kadry naukowej Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego mówi Maciej Mandelt ze stowarzyszenia Nomada.
Profesor od "specjalnego nadzoru"
Prośbę wystosował prodziekan do spraw studiów w języku angielskim wydziału lekarskiego. Jak wskazuje w piśmie, działał na prośbę profesora Piotra Dzięgiela, prorektora do spraw dydaktyki.
W piśmie czytamy: "Zwracam się do Państwa z prośbą o objęcie specjalnym nadzorem dostępu studentów ED (w szczególności pochodzenia nigeryjskiego i arabskiego) do odczynników chemicznych stosowanych w Państwa jednostkach".
ED to skrót od English Division, czyli studiów w języku angielskim. Na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu w takim trybie, na dwóch kierunkach, studiuje blisko 900 osób.
Procedura kontroli i zgłoszenia braków
Dlaczego kadra naukowa ma baczniej przyglądać się cudzoziemcom? "Postępowanie to ma na celu zapobieżenie ewentualnemu wykorzystaniu tych odczynników do sporządzenia materiałów wybuchowych lub toksycznych" - napisano. I zamieszczono też czteropunktową, bardziej szczegółową instrukcję.
Prowadzący zajęcia z zagranicznymi żakami mają być poinformowani "o konieczności wprowadzenia procedury kontroli przebywania (...) studentów w pomieszczeniach laboratoryjnych". Co więcej, cudzoziemcy mają mieć "bezwzględny zakaz" przebywania w laboratoriach bez nadzoru kadry naukowej, a wydawanie im "potencjalnie niebezpiecznych odczynników" ma być poddane ścisłej kontroli. Każde zniknięcie, nawet najmniejszej ilości substancji niebezpiecznych, ma być natychmiast zgłaszane.
Pismo ze wskazówkami trafiło do kierowników katedr i zakładów: chemii i immunochemii, biochemii lekarskiej, farmakologii klinicznej, mikrobiologii, immunologii klinicznej i farmakologii. - Od prewencji są odpowiednie służby do tego powołane, a nie uczelnia - uważa Mandelt.
Uczelnia: procedury to jedno, pismo to drugie
Monika Maziak, rzeczniczka uczelni, podkreśla, że w tej konkretnej sprawie należy rozróżnić dwie sprawy: procedury i pismo. - O zastosowanie się do wprowadzonych procedur zostali poproszeni dziekani wszystkich wydziałów, czyli także tych, gdzie studiują tylko i wyłącznie studenci w języku polskim - mówi Maziak.
Po co je wprowadzono? Rzeczniczka tłumaczy: by zwiększyć czujność na dostęp studentów do leków i substancji potencjalnie niebezpiecznych. - Takie procedury będą tworzone na uczelni, bo władze obserwują eskalację pewnego napięcia zarówno w kraju, jak i za granicą. A my jesteśmy odpowiedzialni za studentów i za miejsca, do których ich wpuszczamy - podkreśla Maziak. I zapowiada: dlatego tego rodzaju restrykcje będą pewnie jeszcze zaostrzane.
Będą przeprosiny dla studentów
Co z pismem poddającym pod szczególną uwagę studentów pochodzenia nigeryjskiego i arabskiego? - Ono nie powinno zostać wysłane, nie powinno zostać sformułowane na jednym z wydziałów i to akurat na wydziale, gdzie uczą się studenci z obcych krajów - twierdzi przedstawicielka uczelni. I dodaje, że pismo momentalnie wpisało się w narrację odnoście postaw ksenofobicznych i rasistowskich. - Zupełnie niesłusznie, choć zdaję sobie sprawę z tego, że zostało sformułowane w sposób, który mógł do tego uprawomocnić - przyznaje Maziak.
Zdaniem rzeczniczki studentom zagranicznym należą się przeprosiny. Te mają paść na specjalnie zorganizowanym spotkaniu, na którym mają usłyszeć wyjaśnienia.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock