Była jedną z największych żydowskich świątyń na terenie przedwojennych Niemiec i Austrii, a jej kopuła górowała nad miejskim krajobrazem. Nowa Synagoga stała we niemieckim Wrocławiu przez 66 lat. Została zniszczona w trakcie Nocy Kryształowej, przez Niemców, którzy nazywali ją "szachrajską halą".
Nowa Synagoga stanęła przy ulicy Łąkowej we Wrocławiu. Była drugą świątynią żydowskiej społeczności w niemieckim Breslau.
- Stanęła na wygonie świdnickim, czyli na części przedmieść, tuż za miejską fosą, przyłączonych do miasta. Były tam wtedy łąki i pola. W tamtym czasie ten rejon dynamicznie się rozwijał i zapowiadał się na jedną z najbardziej reprezentacyjnych dzielnic Breslau – mówi Karolina Jara, historyk sztuki i doktorantka Uniwersytetu Wrocławskiego.
Lokalizacja zapewniała bliskość do żydowskiej dzielnicy i handlowego centrum miasta.
"Wyjątkowa ozdoba" za 310 tys. talarów
Kolejna świątynia była potrzebna Żydom z kilku powodów. Do tej pory modlili się głównie w ogólnodostępnej Synagodze Pod Białym Bocianem. Jednak brakowało wtedy obiektu odpowiednio dużego, a rozłamu w gminie żydowskiej między ortodoksami a reformatorami, nie dało się pogodzić. – Żydzi mogli też traktować budowę świątyni jako kolejny element rywalizacji między katolikami, protestantami i nimi samymi. Chcieli wybudować świątynię, której kopuła górowałaby nad strzelistymi wieżami kościołów. W ten sposób podkreśliliby status społeczności żydowskiej – wyjaśnia naukowiec.
Budowa rozpoczęła się w 1865 roku. Wcześniej odbył się zamknięty konkurs na zaprojektowanie budynku. W szranki stanęło trzech architektów. Wygrał plan Edwina Opplera, który z pochodzenia był Żydem i specjalizował się w budowie obiektów sakralnych dla swojej społeczności.
- Koszt budowy był wysoki, jak na tamte czasy. Wyniósł ok. 310 tys. talarów. Część funduszy wyłożyła gmina, a część pieniędzy pochodziła z prywatnych dotacji. Wzięto też kredyty na zakup działki i rozpoczęcie prac – wylicza Jara.
Władze Breslau nie stwarzały problemów w związku z budową świątyni. Miejscowa prasa informowała o postępach w budowie, pisała o tym że synagoga będzie "wyjątkową ozdobą dla miasta" i nie szczędziła pochwał pod adresem architekta.
Druga po berlińskiej
Monumentalna budowla była drugą, co do wielkości, synagogą na obszarze niemieckojęzycznym. Ustępowała jedynie świątyni w Berlinie. Nowa Synagoga powstała w stylu neoromańskim, któremu hołdował architekt. W przestronnej sali modlitewnej mogło zmieścić się jednorazowo 1050 mężczyzn i 800 kobiet. Te zasiadały na galeriach wspartych na bogato zdobionych kolumnach.
Nad świątynią górowały 4 strzeliste wieże i wysoka na 73 metry kopuła. - Wybór takiego zwieńczenia był symboliczny. Dla członków społeczności żydowskiej, którzy przebywali w środku, była odzwierciedleniem nieba i sfery sacrum. Z kolei na zewnątrz świadczyła o przepychu – twierdzi historyk sztuki.
Stworzenie olbrzymiej kopuły nie obyło się bez problemów. Pierwsze próby wytrzymałości filarów pokazały, że nie udźwigną one ciężaru. - To na pewno opóźniało budowę, a robotnikom sprawiało wiele problemów – podkreśla Jara.
Po 7 latach budowy dom modlitewny był gotowy. Uroczyste otwarcie, z udziałem władz miasta, poprzedzono poświęceniem synagogi przez dwóch rabinów gminy: ortodoksyjnego i liberalnego. Od tego momentu starsza ze świątyń, Pod Białym Bocianem, stała się bożnicą wyłącznie dla konserwatywnej części gminy żydowskiej.
Problemy "szachrajskiej hali"
Nowa świątynia stała się centrum życia liberalnych, żydowskich mieszkańców Wrocławia. Na początku XX wieku zaczęło zmieniać się otoczenie w którym stała synagoga. W latach 20. z jej sąsiedztwa zniknęły ogródki działkowe. Na podmokłym terenie naprzeciwko monumentalnej świątyni stanęła dzisiejsza siedziba Komendy Wojewódzkiej Policji. Wydawałoby się, że żydowska bożnica znalazła się pod czujną ochroną mundurowych. Jednak kilka lat później bliskość policji nie pomogła obiektowi.
W latach 30. w Nowej Synagodze organizowano koncerty, by zebrać fundusze dla potrzebujących Żydów, których w mieście w tym czasie było coraz więcej. Wtedy, mimo pogarszającej się sytuacji żydowskich mieszkańców, nikt nie spodziewał się, że za kilka lat obiekt zniknie z mapy Breslau. Nastroje w mieście, które było jednym z największych niemieckich ośrodków żydowskich, gęstniały. Adwokaci żydowskiego pochodzenia pozbawiani byli prawa wykonywania zawodu, z uczelni wyrzucani byli profesorowie, na cenzurowanym znaleźli się żydowscy lekarze i handlarze.
Tabloidowy tygodnik polityczny "Der Stürmer" nazywał synagogę "szachrajską halą".
66 lat i tragiczny koniec
Podczas Nocy Kryształowej, z 9 na 10 listopada 1938 roku, bożnica została zniszczona. - Zgubiło ją to, że była obiektem wolnostojącym. Synagoga przy ul. Włodkowica stała w zwartej zabudowie, naziści bali się ją podpalić, bo ogień mógłby rozprzestrzenić się na inne budynki. Tu nie mieli takiego problemu, nic nie stało na przeszkodzie, by wywołać pożar – wyjaśnia Jara.
Kopuła była silnie przechylona i dlatego musiano ją po południu między drugą i czwartą wysadzić w powietrze Walter Tausk
Żywioł zrujnował praktycznie cały budynek. Nikt nie próbował go ratować. Obok, stojącej w płomieniach, budowli stali strażacy, których zadaniem nie było gaszenie ognia, a pilnowanie by nie przeniósł się na inne zabudowania. Rabin chciał ratować święte księgi, ale kategorycznie mu tego zabroniono.
Walter Tausk, wrocławski Żyd w swoim pamiętniku opisał pożar domu modlitewnego. "Była za kwadrans dziesiąta, kiedy doszedłem do Schlossplatz, aby skręcić w Wallstrasse. Szachrajska hala znana i piękna budowla z romańską kopułą (…) była już tylko dymiącą ruiną" - relacjonował mieszkaniec miasta. Ocalała nadpalona kopuła, ale naruszone były jej elementy konstrukcyjne. "Kopuła była silnie przechylona i dlatego musiano ją po południu między drugą i czwartą wysadzić w powietrze" - zapisał w swoich notatkach Tausk. Ci, którzy żałowali synagogi, mogli łatwo popaść w niełaskę mundurowych i trafić do aresztu.
Po 66 latach od wybudowania Synagoga na Wygonie przestała istnieć.
Zamiast świątyni pomnik
"Jedna spalona synagoga, dwie zdemolowane synagogi, dwa zdemolowane żydowskie miejsca spotkań (...)" - członkowie wrocławskiego SS donosili swoim zwierzchnikom o efektach antyżydowskiej akcji. Synagogi nigdy nie udało się odbudować.
Wkrótce nastała wojna, a po jej zakończeniu ocalali Żydzi tłumnie przybyli do Wrocławia i na Ziemie Odzyskane. Jednak nikt nie myślał o stawianiu nowych świątyń. Raczej obawiano się prześladowań ze strony władz i nie chciano afiszować się ze swoją wiarą. Towarzystwo Społeczeństwa Kultury Żydowskiej wystąpiło z wnioskiem o oddanie Synagogi pod Białym Bocianem w ich ręce, ale świątynia jeszcze przez wiele lat niszczała. Przełom nastąpił dopiero w 1996 roku, gdy świątynia wróciła do gminy żydowskiej. Do dziś jest najważniejszą pozostałością po licznej i prężnej kiedyś społeczności.
Po Synagodze na Wygonie nie zostało nic prócz ustawionego w tym miejscu, niemal 60 lat po zburzeniu świątyni, upamiętniającego ją pomnika z napisami w języku hebrajskim, niemieckim i polskim. Wcześniej w miejscu w którym stała stworzono parking dla samochodów, teraz obok działa przedszkole i stoją niewielkie bloki.
Autor: Tamara Barriga / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Wratislaviae Amici