- Jedynie izolacja Damiana P. od społeczeństwa jest w stanie zagwarantować, że nie zrobi nikomu krzywdy - mówiła sędzia Magdalena Kraśnicka. Sąd wymierzył mu karę 2 lat bezwzględnego więzienia. Ma też zapłacić 4 tys. złotych nawiązki na rzecz wrocławskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Przez 10 lat nie może posiadać żadnych zwierząt.
Jego kolega Wojciech M. za zacieranie śladów i utrudnianie postępowania został skazany na 6 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata, w tym czasie będzie dozorowany przez kuratora sądowego.
Nie przyszli wysłuchać wyroku
Kobieta, której kot został zabity przez P. nie ukrywa satysfakcji z rozstrzygnięcia. - Jestem zadowolona z wyroku sądu. Miałam tylko cichą nadzieję, że się chociaż pokażą. Że spojrzą sędziemu i mi w twarz i z godnością przyjmą karę - mówi Dorota Damaziak. I dodaje, że kara może być przykładem dla innych ludzi. - To nie po to by ich ukarać, ale dla nauczki. Może da to do myślenia innym ludziom, którzy znęcają się nad zwierzętami - wyjaśnia kobieta.
Z wyroku zadowolona jest także prokuratura. - Wnosiliśmy o taki wymiar kary, spełnia on warunki prewencji zarówno ogólnej, jak i szczególnej - twierdzi prokurator Brygida Tratkowska.
"Pokój chłopaków to cmentarzysko"
Z relacji świadków wynikało, że Damian P. już wcześniej zabijał koty. - Jednego wrzucił do pralki, włączył wirowanie. Martwego trzymał potem w worku na balkonie, sąsiedzi się skarżyli, że smród po całej okolicy idzie - zeznawał Marcin, który mieszkał w jednym pokoju ze skazanym P. - Innego z kolei przytrzasnął wersalką. (...) Raz znalazłem też kota we włączonej mikrofalówce. Innym razem chciałem zrobić obiad, podszedłem do piekarnika żeby go włączyć. W ostatniej chwili zobaczyłem, że w środku siedzi zamknięty kot - relacjonował chłopak. Jak mówił jego współlokator traktował "koty jak przedmioty". Swojego szczura miał zagłodzić. Inna ze znajomych wspominała, że "pokój chłopaków to cmentarzysko".
Autor: LP, tam / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24