Trzech nastolatków ukradło sąsiadowi wiatrówkę, żeby postrzelać z balkonu do przechodniów. Kiedy do drzwi zapukali policjanci, chłopcy ze strachu schowali się w szafie.
- Zadzwonił do nas mężczyzna, mówiąc że z okna jednego ze strzegomskich bloków ktoś strzela z wiatrówki - opowiada Łukasz Dutkowiak z dolnośląskiej policji.
Na miejsce pojechali więc funkcjonariusze. - Po drodze zatrzymał ich człowiek mówiąc, że przed chwilą nad jego głową przeleciał śrut, uderzając w witrynę pobliskiego sklepu - dodaje.
Sam w domu
Policjantom po chwili udało się zlokalizować mieszkanie, z którego padły strzały. Gdy podeszli do drzwi usłyszeli głosy młodych chłopców. Kiedy funkcjonariusze zaczęli pukać głosy ucichły.
- Dopiero kiedy zaczęliśmy się dobijać, drzwi uchylił przestraszony piętnastolatek. Powiedział, że nie ma żadnej wiatrówki i że jest sam w domu - opowiada Dutkowiak.
Trafili do policyjnej izby dziecka
Policjanci postanowili jednak sprawdzić mieszkanie. Zaczęli od balkonu. - Znaleźli tam futerał z karabinkiem pneumatycznym oraz śrut. Dwóch pozostałych nastolatków schowało się w szafie - opowiada policjant.
Cała trójka trafiła od razu do policyjnej izby dziecka. Tam przyznali się, że wiatrówkę ukradli sąsiadowi. Chłopcy odpowiedzą przed sądem rodzinnym.
Autor: bieru / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: dolnośląska policja