Około 2-letni samiec sarny został zauważony w piątek rano przy Moście Pokoju we Wrocławiu. Bezradne zwierzę nie mogło wydostać się na brzeg. Z pomocą przybyli strażacy, którzy specjalnie zwodowali ponton, a następnie chwytakiem wciągnęli do niego zmęczonego koziołka.
O pływającym w Odrze zwierzęciu strażacy dostali zgłoszenie chwilę przed godziną 7. Na odcinku, gdzie został zauważony, nie mógł sam wyjść z wody - ściany nabrzeża są tam wysokie na kilka metrów.
Zastępy straży pożarnej przyjechały w okolice Mostu Pokoju dobrze przygotowane. Mieli ze sobą ponton, który zwodowali na rzece. Następnie z pomocą chwytaka zacisnęli pętlę na wystającej z wody szyi koziołka i wciągnęli go na pokład. Tam okryli go kocem. W takich przypadkach przede wszystkim trzeba zakryć głowę kozła, aby odciąć mu pole widzenia. W ten sposób zwierzę się uspokaja.
Pogoniony przez psy
Po wyciągnięciu na brzeg pozostało tylko oczekiwanie na weterynarza. Potem szybkie oględziny lekarza, zawinięcie koziołka w ochronną płachtę i do samochodu.
- Jedyna rzecz, która mu się stała, to stres w związku z przebywaniem w wodzie. Albo go pogonił pies, albo się czegoś wystraszył. Jedyna droga ucieczki to był skok do wody - uważa lekarz weterynarii Piotr Szymański i powołuje się na swoje doświadczenie w takich przypadkach.
Jak twierdzi, takich przypadków, że dzika zwierzyna (lisy, sarny, dziki) dociera do centrum Wrocławia jest coraz więcej. Część z interwencji, na które jeździ Szymański, dotyczy zwierząt okaleczonych przez psy. Dlatego weterynarz apeluje, żeby właściciele czworonogów nie spuszczali swoich psów ze smyczy.
Ta historia na szczęście ma happy end. Już na początkowym etapie weterynarz ocenił kondycję koziołka na dobrą, co znaczy, że zwierzę prawdopodobnie nie przebywało w wodzie specjalnie długo. Zwierzę dostało glukozę na wzmocnienie i już kilka godzin od wyłowienia, zostało wypuszczone do lasu.
Koziołek został wyłowiony z Odry w okolicach Mostu Pokoju:
Autor: ib/mś / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław/Fundacja "ZYS" Gabriela i Piotr Szymańscy