Śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci Polki w Egipcie zostało przedłużone - poinformowała Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze. W sprawie przesłuchano już ponad stu świadków. Śledczy czekają wciąż na kompleksową opinię, dotyczącą przyczyn śmierci 27-letniej turystki.
- Prowadzone w sprawie czynności, w tym te, które zostały dotychczas wykonane, zmierzają do ustalenia wszelkich okoliczności mogących mieć znaczenie dla wyjaśnienia przyczyn śmierci Polki. Zarówno, co do zdarzeń, jakie miały miejsce na terenie Egiptu, jak i co do okoliczności zaistniałych w Polsce - informuje Tomasz Czułowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
Długa lista świadków
Śledczy przekazują, że w toku postępowania przeprowadzono "szereg czynności". Chodzi nie tylko o sekcję zwłok, przeprowadzoną przy udziale polskiego prokuratora i biegłego lekarza w Egipcie, ale również o sekcję wykonaną po przewiezieniu ciała Magdaleny Żuk do Polski.
- W jej trakcie pobrano materiał biologiczny do badań histopatologicznych, genetycznych i toksykologicznych, który przekazano biegłym wraz z płynem użytym do balsamowania zwłok pokrzywdzonej - relacjonuje Czułowski.
Wiadomo, że w sprawie przesłuchano ponad stu świadków. Wśród nich są osoby, które leciały z Żuk samolotem. Są też turyści, którzy mieszkali z nią w tym samym hotelu. Ale to nie koniec. Na liście przesłuchanych są też osoby, które widziały kobietę na lotnisku przed jej planowanym, wcześniej powrotem do Polski, przedstawiciele biura podróży i ci, którzy twierdzą, że coś na temat śmierci Polki wiedzą. Przesłuchano bliskich kobiety i przedstawicieli dwóch agencji detektywistycznych.
Prowadzący postępowanie zabezpieczyli dokumentację elektroniczną i medyczną, ale nie zdradzają, jaki ma charakter.
Czekają na kluczową opinię
- W sprawie skierowano również wniosek do organów ścigania Arabskiej Republiki Egiptu o wykonanie czynności w ramach międzynarodowej pomocy prawnej, który był następnie uzupełniany stosownie do dokonywanych ustaleń - przekazuje Czułowski. To oznacza, że prokuratorzy po otrzymaniu i przetłumaczeniu materiałów od Egipcjan zwrócili się o ich uzupełnienie.
Dlaczego? Jak wyjaśniają są one niezbędne biegłym z zakresu medycyny sądowej do wydania "kompleksowej opinii sądowo-lekarskiej dotyczącej mechanizmu i przyczyn zgonu" Magdaleny Żuk. Opinia ta ma być jednym z kluczowych dowodów w sprawie. I ma "istotne znaczenie dla dalszych kierunków śledztwa".
Na razie w związku ze śmiercią 27-letniej Polki nikt nie został zatrzymany ani też nie usłyszał zarzutów.
Śledztwo w sprawie zabójstwa Magdaleny Żuk przedłużono do 31 października 2017 roku.
Tragiczna wycieczka marzeń
25 kwietnia Magdalena Żuk wyleciała z Katowic do Egiptu. Na wakacje miała jechać ze swoim partnerem. Jednak paszport mężczyzny miał za krótki okres ważności, by polecieć do Afryki. Kobieta na pokład samolotu wsiadła więc sama. Z relacji jej bliskich wynika, że początkowo nie działo się z nią nic niepokojącego. Dopiero 26 kwietnia wieczorem Magdalena zadzwoniła do swojego chłopaka z prośbą, by poprosił recepcję o sprawdzenie tego, co dzieje się wokół jej pokoju. Twierdziła, że słyszy hałasy. Tego samego dnia niepokoić zaczęli się rodzice 27-latki. Powiadomiono ich, że córka jest agresywna i roztrzęsiona. O sprawie poinformowano ambasadę Polski w Egipcie. Jak mówił ojciec Magdaleny Żuk dyplomaci zapewniali, że są w kontakcie z rezydentem. Wszystko miało być w porządku.
Bliskim sprawa wydawała się na tyle poważna, że zdecydowali, że kobieta powinna wcześniej wrócić do Polski. Jej partner kupił jej bilet powrotny. Stan 27-latki się jednak pogarszał. 28 kwietnia została przewieziona do szpitala. Nie została przyjęta. Jak przekazywało biuro podróży, lekarze mieli odmówić przyjęcia, uzasadniając decyzję tym, że placówka nie zajmuje się chorobami psychicznymi. Turystka została odwieziona do hotelu.
"Zabierz mnie stąd"
Następnego dnia miała wsiąść do samolotu i wracać do kraju. Na pokład jednak nie weszła. Jak przekazywano, wszystko przez stan, w jakim się znajdowała. Miała być zbyt słaba na lot. To właśnie wtedy kobieta, za pośrednictwem rezydenta biura podróży, rozmawia przez telefon ze swoim partnerem. Nagranie tej rozmowy trafiło do sieci. Magdalena jest zdenerwowana. Chłopakowi mówi: "Oni tu mają takie różne sztuczki. Zabierz mnie stąd. Oni mi tutaj coś zrobią. Zabierz mnie". Mężczyzna prosi, by się uspokoiła. Informuje, że do Egiptu leci po nią jego przyjaciel.
Tego samego dnia, 29 kwietnia, Żuk trafia do szpitala. Tym razem zostaje przyjęta. Jest niespokojna. Na nagraniu ze szpitalnego monitoringu widać, jak biegnie korytarzem. Grupa osób próbuje ją zatrzymać. Magdalena broni się. W końcu jednak zostaje podniesiona za ręce i nogi i wyniesiona z korytarza.
Niedługo później, po północy, Magdalena Żuk wyskoczyła przez okno. Żyła. Została przewieziona do szpitala w Hurghadzie. Tam miała zostać udzielona jej specjalistyczna pomoc. Nie zdążono. - Nagle jej serce przestało bić. Reanimowaliśmy ją, robiliśmy wszystko, ale się nie udało - informował Mohamed Samy Gomaa, dyrektor szpitala Red Sea w Hurghadzie. 27-latka zmarła 30 kwietnia.
Sprawę badają śledczy
Śledztwo w sprawie śmierci Polki wszczęła polska prokuratura. Prokurator generalny Egiptu postępowanie objął osobistym nadzorem. Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny, podczas spotkania z dziennikarzami przyznał, że zgodnie z jedną z wersji rozpatrywanych przez śledczych może chodzić o "szerszy proceder związany z handlem ludźmi i czerpaniem korzyści z działalności związanej ze zorganizowaną przestępczością". Jednak była to tylko jedna z hipotez. Śledztwo prowadzone jest w kierunku zabójstwa. Ze wstępnego raportu medycznego nie wynikało jednak, by na ciele Polki znajdowały się ślady świadczące o użyciu przemocy. Czytaj więcej na ten temat
Sprawą zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze:
Autor: tam/jb / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com, archiwum prywatne