Najpierw siekierą rozbili drzwi i szybę apteki. Później wlali do środka płyn, podłożyli ogień i uciekli. Całe zdarzenie widać na filmie z monitoringu. Sprawców od grudnia nie udało się jednak zatrzymać. Właściciele apteki pomocy szukają więc na własną rękę.
- Chcemy odnaleźć sprawców, bo ze strony policji i prokuratury nie dostajemy na razie żadnych sygnałów, że wpadli na ich trop. Mamy swoje przypuszczenia, ale brakuje stuprocentowych dowodów. Wiemy jedno. Na pewno nie zrobił tego nikt, kto darzyłby nas wielką miłością - mówi w rozmowie z tvn24.pl właściciel spalonej apteki, który chce zachować anonimowość.
"Straty są ogromne"
Aptekę w Obornikach Śląskich sprawcy podpalili 15 grudnia zeszłego roku po godzinie 2 w nocy. Na nagraniu z monitoringu apteki widać osobę w kapturze, która podchodzi z siekierą, rozbija drzwi i szybę. Upewnia się, że nie ma świadków. Po chwili pojawia się druga osoba. Przynosi dwa kanistry, których zawartość w kilka sekund wlewają do środka apteki. Podkładają ogień i uciekają. Po chwili wybucha pożar, który szybko obejmuje całe pomieszczenie.
- Straty są ogromne. Mowa o setkach tysięcy złotych. Miesiąc wcześniej, w listopadzie, ktoś w nocy chciał nam wybić szybę. Przypuszczamy, że już wtedy chciano podpalić aptekę, ale udało się im w grudniu - mówi właściciel apteki. Do dziś jest ona nieczynna.
Policja potwierdza, że sprawą zajmuje się prokuratura. Ta jednak informacje na temat poszukiwania podpalaczy przekaże najwcześniej we wtorek.
Nagroda za pomoc
Nagranie, na którym widać jak dwie osoby podkładają ogień, trafiło do internetu. Właściciele apteki mają nadzieję, że dzięki temu sprawców uda się szybko rozpoznać. Wyznaczyli 5 tys. zł nagrody za informacje na temat podpalaczy.
Autor: ansa / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: monitoring apteki