O tym, że pod ziemią może być coś interesującego badacze wiedzieli już rok temu. Niedawno wrócili na Górę Mieszczańską w Złotoryi, by odkryć to, co się tam kryje. - Wcześniej wykonaliśmy wykop sondażowy, by sprawdzić, czy podejrzenia są słuszne i czy możemy się w tym miejscu spodziewać reliktów przeszłości. Trafiliśmy na fundament - opisuje dr Paweł Duma z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego, który kierował badaniami. Te trwały 3 tygodnie.
Kości i łańcuch na którym eksponowano zwłoki skazańców
Prace nie były skomplikowane, ale wymagały precyzji. Wykonali wiele wykopów. W końcu się udało.
- Zobaczyliśmy świetnie zachowane resztki miejskiej szubienicy. Jej podstawa była ukryta pod kilkoma warstwami ziemi. Nawarstwienia były związane z funkcjonowaniem tego miejsca - podkreśla Duma. I tak archeolodzy natknęli się na liczne kości, nie tylko ludzkie, ale też zwierzęce. Wszystko dlatego, że kat, który wykonywał wyroki miał też dbać o czystość w mieście.
Obok szubienicy działała rakarnia, czyli miejsce, w którym chowano padłe zwierzęta, albo zabijano te wałęsające się. - To miejsce traktowano trochę jak śmietnik - przyznaje archeolog. We wnętrzu znaleziono też fragmenty ceramiki, żelazne skoble, którymi wieki temu przybijano stryczki do drewnianych belek. Na dnie leżał też żelazny łańcuch, na którym eksponowano zwłoki skazańców. - Zwykły sznur był za mało wytrzymały. Mógł się szybko urwać, a chodziło o to, by ciało było jak najdłużej wystawione na widok publiczny - opisuje Duma.
Znalezione przez archeologów z Uniwersytetu Wrocławskiego pozostałości szubienicy mają ponad 7,5 metra średnicy. Nie wiadomo jak wysoka była. Jednak zdaniem badaczy konstrukcja mogła mieć ok. 6 - 7 metrów. To czyniłoby jedną z największych w Polsce, a na pewno największą na terenie Śląska. Podobna, do dziś, zachowała się w dolnośląskim Wojcieszowie.
Pozostałości tej złotoryjskiej można zobaczyć na modelu 3D przygotowanym przez Maksyma Mackiewicza, doktoranta Instytutu Archeologii UWr.
Gallow foundation in Zlotoryja, PL by maxmackiewicz on Sketchfab
Nie tylko wieszali, ale też ścinali, palili i rozciągali na kole
Nie wiadomo kiedy dokładnie miejsce straceń w Złotoryi zaczęło funkcjonować. Zdaniem historyka pierwsze egzekucje odbyły się tu już w XV wieku. - W sumie odbyło się tu ponad 30 egzekucji. Nie tylko poprzez powieszenie, ale też poprzez spalenie, ścięcie czy położenie ciała na kole - relacjonuje dr Daniel Wojtucki z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego.
Kary były wyrafinowane i okrutne. W 1678 roku trzy osoby spalono tu żywcem, jednego przestępcę ścięto, a jego ciało rozciągnięto na kole. Dla innego kat był bardziej łaskawy. Mężczyznę ściął i pochował w spokoju. - 20 lat później za zabójstwo noworodka kobieta została ścięta, a jej ciało wsadzono w szprychy koła. Dla kobiety była to niespotykana kara, bo te zazwyczaj topiono albo grzebano żywcem - opowiada Wojtucki. Przy szubienicy chowano też samobójców, bo miejsce to było uznane za teren przeklęty.
Bębnami w złe duchy
Historyk przypomina, że gdy na początku XVIII wieku władze chciały wyremontować szubienicę trudno było znaleźć kogoś, kto paliłby się do pracy. - Nikt nie chciał tego robić w pojedynkę. Pochowani tu ludzie byli uważani za przeklętych. Uważało się, że w tym miejscu straszą duchy. Znalazłem relację o tym, że koło szubienicy pewien mężczyzna miał zostać napadnięty przez ducha - relacjonuje historyk. I dodaje, że dla ówczesnych ludzi samo przebywanie w bliskości szubienicy było postrzegane jako "ujma na honorze".
Pierwsze czynności na miejscu musieli wykonać przedstawiciele władz. Na miejscu straceń musieli też pojawić się muzycy. Ich zadanie było proste: z piszczałkami i bębnami mieli narobić tyle hałasu, by odgonić złe moce.
Szubienica stała się "niemodna"
Z przeanalizowanych przez Wojtuckiego archiwaliów wynika, że szubienica została zlikwidowana w 1810 roku. - Zachowało się pozwolenie na rozbiórkę, ale z adnotacją, że jeżeli szubienica będzie potrzebna to magistrat będzie zmuszony do jej wzniesienia. Potrzeby jednak nie było, bo jeszcze tylko raz ścięto tam człowieka toporem - opowiada naukowiec. A dr Duma dodaje: decyzja o likwidacji była podyktowana prądami oświeceniowymi. - Takie miejsca zaczęły się źle kojarzyć, zaczęły być niepożądane - przyznaje archeolog.
Teraz na podstawie badań archeolodzy chcą zrekonstruować szczegóły funkcjonowania złotoryjskiego miejsca straceń. Z kolei odnalezione kości zwierząt posłużą do określenia na jakie choroby cierpiały i w jakich warunkach były przetrzymywane. Jak przekazują badacze władze Złotoryi zapewniły, że pozostałości szubienicy zostaną zabezpieczone i udostępnione do zwiedzania.
Fragment szubienicy odnaleziono na Górze Mieszczańskiej w Złotoryi:
Mapy dostarcza Targeo.pl
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Uniwersytet Wrocławski | Maksym Mackiewicz