Lekarze z Akademickiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu musieli udzielić pomocy 70-latkowi pod gołym niebem. Mężczyzna dostał ciężkiego zawału serca kilka metrów przed drzwiami szpitala - informuje Radio Wrocław.
70-latek czuł ból w klatce piersiowej, więc rodzina postanowiła przewieźć go do wrocławskiego Akademickiego Szpitala Klinicznego. Do szpitala jednak nie dotarł.
Według relacji rodziny, przeszkodził w tym ochroniarz pracujący na przyszpitalnym parkingu, bo nie podniósł szlabanu, żeby wpuścić samochód z chorym na teren parkingu.
Próbowali dotrzeć na piechotę
Rodzina 70-latka zostawiła samochód niedaleko szpitala i próbowała doprowadzić chorego do placówki. Kilka metrów przed wejściem mężczyzna dostał ciężkiego zawału serca, a lekarze musieli reanimować go pod gołym niebem.
- Jak tylko lekarze zobaczyli leżącego na ziemi mężczyznę, od razu wybiegli, żeby pomóc - mówi w rozmowie z tvn24.pl Agnieszka Czajkowska, rzeczniczka Akademickiego Szpitala Klinicznego. - A potem przenieśli chorego na oddział ratunkowy. Mężczyzna jest w ciężkim stanie - dodaje.
"Parking do nas nie należy"
Rzeczniczka tłumaczy też, że parking nie należy do szpitala. Zarządza nim Uniwersytet Medyczny i to właśnie on powinien odpowiedzieć za zaistaniałą sytuację.
- Odkąd zostały wprowadzone opłaty za parking przy szpitalu, tym terenem zajmuje się Eko Invest - odpowiada Jolanta Grzebieluch, rzecznik Uniwersytetu Medycznego.
- Wysłaliśmy oficjalne pismo z wyjaśnieniem do przedstawicieli szpitala - mówi Adam Świdowicz ze spółki Eko Invest i odsyła do prawnika firmy.
"Nie było tak dramatycznie"
Ten całą styuację przedstawia zupełnie inaczej niż rodzina 70-latka. - Według relacji naszego pracownika, samochód z pacjentem nawet nie próbował podjechać do szlabanu - mówi Krzysztof Biernat, adwokat.
Według niego, ochroniarz widział jak rodzina szła z pacjentem. - Otworzył wtedy szlaban i próbował im pomóc. Nawet z nimi rozmawiał. Możliwe, że osoba kierująca samochodem wcześniej uznała, że nie zostanie wpuszczona. Być może też uznała, że sprawniej będzie zaparkować przed parkingiem i pójść na pieszo. Gdyby kierowca podjechał to szlaban z pewnością zostałby otworzony - zapewnia.
Jak dodaje, całą sytuację zarejestrował monitoring szpitala. - Cała sytuacja nie wygląda tak dramatycznie, jak przedstawia to rodzina. Akcja trwa 6 minut, ale szczegółów nie powiem - mówi i dodaje, że nagranie trafiło do władz szpitala i uczelni i oni je teraz przeanalizują.
Autor: bieru/par / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24