Przywłaszczyła sprzęt medyczny prywatnej firmy - stwierdził sąd i skazał prezes Powiatowego Centrum Medycznego w Wołowie na pół roku więzienia w zawieszeniu dwa lata. - Będę apelować, wyrok jest krzywdzący - mówi Jolanta K. Jej zwierzchnicy zdecydowali, że na razie nie zostanie odwołana. To nie pierwsze kłopoty pani prezes. Pod drzwiami innego zarządzanego przez nią szpitala zmarł mężczyzna. Sprawę bada prokuratura.
Sąd Okręgowy we Wrocławiu wydał wyrok w sprawie Jolanty K. Sąd uznał, że prezes Powiatowego Centrum Medycznego, której podlega kilka okolicznych szpitali, m.in. placówka w Brzegu Dolnym, bezprawnie zmieniła zamki do drzwi w brzeskim oddziale ortopedii. Przejęła w ten sposób sprzęt i wyposażenie o wartość 424 tys. 233 zł należące do Medikonu. To firma, która w ramach umowy, zarządzała oddziałem.
Zawłaszczony sprzęt, zmienione zamki
Sprawa, w której orzekał wrocławski sąd, rozpoczęła się w 2007 roku. Wtedy dr Leszek Kokoszka zawarł umowę z poprzednim prezesem centrum. Reprezentowana przez niego spółka Medikon miała wyremontować jeden z oddziałów w brzeskim szpitalu. W zamian za to, prezes oddał ten oddział spółce we władanie.
- Operowałem tam ludzi z całej Polski, współpracowałem też z centrum. Mieliśmy dobre kontakty, więc pomagałem im leczyć trudniejsze przypadki - opowiada dr Kokoszka.
W 2011 roku stanowisko prezesa PCM objęła Jolanta K. - Na początku pani prezes nie powiedziała nam nic o swoich zastrzeżeniach - przypomina dr Kokoszka.
Po kilku dniach Jolanta K. zmieniła jednak zamki w drzwiach oddziału zarządzanego przez Medikon. - Nie miałem dostępu do swojego sprzętu, po prostu go przejęła - wyjaśnia.
Sąd: prezes Jolanta K. winna
Dlatego też dr Kokoszka złożył zawiadomienie do prokuratury.
Sąd Okręgowy we Wrocławiu wymierzył Jolancie K. karę 6 miesięcy wolności w zawieszeniu na 2 lata. Zobowiązał ją również do oddania ponad 195 tys. zł za sprzęt, który w ocenie sądu prezes przywłaszczyła. Wyrok jest nieprawomocny, uzasadnienie zostało już wysłane każdej ze stron.
Prezes: wyrok krzywdzący
Jolanta K. nie czuje się jednak winna. Zapowiada apelację: - Wyrok jest dla mnie krzywdzący i niesprawiedliwy. To było słowo przeciwko słowu, a sąd uwierzył spółce Medikon - wyjaśnia K. w rozmowie z tvn24.pl.
Przekonuje, że sprawa nie wyglądała, tak jak przedstawił ją dr Kokoszka: - Ja tego sprzętu nie wzięłam do siebie, on nadal jest w magazynie. Nie wydałam go jednak, bo nie miałam pewności, do kogo należy - mówi. I dodaje, że sprzęt nadal znajduje się na terenie szpitala.
Dlaczego jednak bez zapowiedzi zmieniła zamki w drzwiach? - To nie był oddział prywatny, my spółce Medikon wydaliśmy go na określony czas, a nie na zawsze - wyjaśnia.
Prezes zostaje na stanowisku
Zwierzchnikami prezes Jolanty K. są lokalne samorządy, m. in. Starostwo Powiatowe w Wołowie. Jak wyjaśnia rzecznik starosty, na razie nie podjęto decyzji o odwołaniu jej ze stanowiska.
- PCM to spółka i prezes może być odwołany większością głosów. Były już pewne ustalenia w tej sprawie. Pani prezes zapowiedziała jednak apelację, więc czekamy na prawomocny wyrok - wyjaśnia w rozmowie z tvn24.pl Arkadiusz Muszyński ze Starostwa Powiatowego w Wołowie.
I tłumaczy, że według samorządu ta sytuacja nie jest na tyle klarowna, aby już teraz podejmować jakiekolwiek decyzje. - Nie chcemy kwestionować wyroku sądu. Ale powstał konflikt interesów i powinien on zostać rozstrzygnięty do końca. Wtedy zdecydujemy, czy pani prezes zostanie odwołana - mówi Muszyński.
Kłopoty pani prezes
Pani prezes podlega również placówka w Wołowie, gdzie pod koniec lipca zmarł niedoszły pacjent szpitala. 60-latek dobijał się w nocy do drzwi centrum, te jednak były zamknięte. Lekarka, która miała wówczas dyżur nie otworzyła ich, bo, jak się później tłumaczyła, bała się mężczyzny. Zmarł on pod drzwiami szpitala na zawał.
Mimo to prezes Jolanta K. w postępowaniu swojego personelu nie widziała nic złego. - Mężczyzna nie zmarł na moim terenie - ucina prezes Powiatowego Centrum Medycznego w Wołowie.
NFZ: to nie był incydent
Po tych tragicznym w skutkach wydarzeniach na wołowską placówkę posypały się gromy. Burmistrz domagał się odwołania Jolanty K. Kontrole w placówce przeprowadził Narodowy Fundusz Zdrowia. W rezultacie, NFZ wypowiedział centrum umowę na realizację nocnej i świątecznej opieki medycznej. Kontrolerzy nie dali wiary tłumaczeniom szpitala, że tylko tej nocy drzwi do szpitala były zamknięte.
- Potwierdziło się, że drzwi do ambulatorium są po prostu zamykane. Oceniliśmy to negatywnie - informowała po kontroli Joanna Mierzwińska, rzecznik dolnośląskiego oddziału NFZ.
Swoje śledztwo w tej sprawie wszczęła również prokuratura. Postępowanie trwa.
Autor: Maria Lester/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław, TTV