W niedzielę pod Prochowicami (woj. dolnośląskie) płonęło ponad 50 hektarów lasu, pól i traw. Z ogniem walczyły 32 zastępy straży pożarnej i trzy samoloty. W poniedziałek strażacy dogaszali pojedyncze ogniska.
- W tej chwili na miejscu pożaru jest 9 naszych jednostek, które dozorują i dogaszają pojedyncze ogniska pożarowe - poinformował przed godziną 8.00 kpt. Dominik Bochenek z legnickiej straży pożarnej.
Wojenne niewybuchy
Jak dodał, w nocy na spalonym terenie słychać było eksplozje. Prawdopodobnie pod wpływem temperatury dał o sobie znać historyczny arsenał.
- Były pozostałości po działaniach II wojny światowej - niewypały, niewybuchy. One eksplodowały, ale na szczęście nikomu się nic nie stało - wyjaśnił Jacek Mazur z nadleśnictwa w Mierzowicach.
Leśniczy zapewnia, że już wkrótce opiekunowie lasu przystąpią do odnawiania zniszczonych terenów. Straty, które spowodował żywioł są jednak olbrzymie. - To około 450 tys. złotych. Ten las jest pechowy. Kilka lat temu huragan zniszczył go, musieliśmy sadzić nowe drzewa. Teraz nic z nich nie zostało - żalił się Mazur.
Zawinił człowiek?
Na razie nie wiadomo co było przyczyną pożaru. Specjaliści mają jednak swoje podejrzenia i nie wierzą w zbieg okoliczności.
- Albo było to celowe podpalenie albo nieumiejętne obchodzenie się z ogniem - stwierdził Mazur i zaapelował o ostrożność podczas wizyt w lasach. - Mam prośbę o zdroworozsądkowość. W lesie nie ma żartów, a ogień powoduje nieodwracalne straty. Tutaj ekosystem został całkowicie zniszczony - mówił leśnik.
Kilkugodzinna akcja
Pierwsze zgłoszenie o pożarze służby odebrały około godziny 14.00. Początkowo strażacy informowali o palących się 10 hektarach lasu. O ogniu strażaków poinformował mieszkaniec Prochowic. Początkowo płonął las. Niemal 3 godziny później paliło się już ponad 50 hektarów lasu, pól i traw między miejscowościami Lisowice, Mierzowice i Jurcz.
Strażacy informowali, że akcja była bardzo trudna m.in. ze względu na niesprzyjające warunki atmosferyczne. Przeszkadzał silny i zmienny wiatr, wysoka temperatura powietrza i niska wilgotność.
Dromadery w akcji
W kulminacyjnym momencie walki z żywiołem w akcji gaśniczej brały udział 32 zastępy straży pożarnej i trzy samoloty typu dromader, które gasiły ogień z powietrza. Na miejscu pracowały też cztery cysterny z wodą po 25 tys. litrów każda, które zasilały wozy strażackie. Piąta cysterna tankowała dromadery.
W pobliżu pożaru nie było budynków i bezpośredniego zagrożenia dla ludzi.
Pożar wybuchł w okolicach Prochowic:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: tam, ansa/b / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | M. Walczak