Trzej strażacy ochotnicy z Opolszczyzny najpierw pili alkohol, a później wsiedli do wozu bojowego i pojechali na akcję. Mieli zabezpieczyć miejsce kolizji. Jednak sami, w trakcie cofania, zderzyli się z autem pomocy drogowej. Teraz grożą im poważne konsekwencje. Bronią ich mieszkańcy. - Słyszą syrenę to lecą - tłumaczą ochotników.
W nocy z soboty na niedzielę ratownicy z OSP Chróścina wyjechali do kolizji na drodze wojewódzkiej nr 401 między Starym Grodkowem a Chróściną. - Podczas wykonywania czynności na miejscu zdarzenia kierujący wozem strażackim w trakcie cofania uderzył w stojący na drodze pojazd pomocy drogowej - relacjonuje asp. Rafał Wandzel z policji w Nysie.
Najpierw wyczuli alkohol, później potwierdzili alkomatem
Funkcjonariusze postanowili sprawdzić powód zachowania kierowcy. Gdy podeszli do wozu strażackiego od mężczyzny wyczuli woń alkoholu.
- Po przebadaniu alkomatem okazało się, że kierowca ma niemal 2,4 promila alkoholu w organizmie, a dwaj pozostali strażacy z tej samej załogi OSP mają 1,6 i 1,4 promila. Kierowcy zatrzymano prawo jazdy - mówi Wandzel.
"Zabrakło zdrowego rozsądku"
Pijani strażacy nie byli w stanie pomóc przy kolizji, do której pojechali. Potrzebne było wsparcie PSP z Nysy. Ochotnicze Straże Pożarne wchodzą w skład Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Zawodowi strażacy przyznają, że to co się stało to "przykra sytuacja".
- To nie powinno mieć miejsca, bo rzutuje na wizerunek kilkudziesięciu tysięcy strażaków z całego kraju. Strażacy powinni świecić przykładem - denerwuje się bryg. Arkadiusz Kuśmierski, komendant PSP w Nysie. I wylicza co powinno charakteryzować ratowników wyjeżdżających do akcji: muszą być przeszkoleni, zdrowi, ubezpieczeni i przede wszystkim trzeźwi. - W tym przypadku zabrakło tego ostatniego, a także zdrowego rozsądku i profesjonalnego podejścia do sprawy - uważa komendant.
"Słyszą syrenę to lecą"
Okazuje się, że strażacy ochotnicy nie musieli jechać na akcję. Mogli odmówić, bo w przeciwieństwie do zawodowych strażaków nie są na służbie. Jednak pojechali i teraz mogą ponieść konsekwencje.
Mieszkańcy opolskiej miejscowości murem stoją jednak za ochotnikami. Uważają, że ich strażacy są dobrze przeszkoleni i do tej pory zawsze można było na nich liczyć. - Nigdy nie odmówili. Zawsze pomogą i dłoń wyciągną - mówi jedna z kobiet. A inna dodaje: ja im współczuję, na pewno żałują. Mieszkanki Chróściny uważają, że strażacy mogli zadziałać z automatu. - Słyszą syrenę to lecą. Mają to w głowach zakodowane. To siła wyższa - tłumaczą strażaków.
Strażacy zawieszeni, ale jednostka działa
Mieszkańcy biorą strażaków w obronę, ale jak podkreśla wójt: konsekwencje są nieuniknione. - Na pięć osób jadących do akcji, trzy były pijane. To oznacza trzy sprawy karne, od tego nie da się uciec - uważa Barbara Dybczak, wójt Skoroszyc.
Komendant OSP w Chróścinie przyznaje: z tym co się stało nie umiem sobie poradzić. - Będziemy zwoływać zarząd jednostki i podejmiemy decyzję co dalej zrobić. Już teraz są zawieszeni w działaniach, ale nie jest tak, że jednostka teraz nie działa - zastrzega Marek Bryła. - Jednostka liczy 35 członków, dlatego okoliczni mieszkańcy nie muszą martwić się o swoje bezpieczeństwo - dodaje.
Strażacy wyjechali na akcję z miejscowości Chróścina:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: 24opole.pl