Wędkarze z Opolszczyzny natknęli się na martwe płocie, leszcze, sandacze i okonie. Większość ryb popłynęła do Nysy Kłodzkiej, niektóre zalegały przy brzegach, drzewach i krzakach. Według wędkarzy padła nawet tona ryb. Wszystko najprawdopodobniej przez otwarcie upustów, przez które chciano spuścić nadmiar wody.
Śnięte ryby wędkarze zauważyli w środę przedpołudniem. Na miejsce wezwano strażaków i przedstawicieli Polskiego Związku Wędkarskiego.
- Zarządca zbiornika podjął decyzję o otwarciu upustów dennych, by wypuścić ze zbiornika nadmiar wody. Masa wody wpłynęła w wąską szczelinę i wciągnęła ze sobą ryby, które znajdowały się w pobliżu. W zimie przebywa tam bardzo dużo ryb - informuje Adam Podgórny z Polskiego Związku Wędkarskiego w Opolu. I dodaje, że prawdopodobnie nie wytrzymały dużego ciśnienia wody.
Były to głównie płocie i leszcz, ale także sandacze i okonie. W sumie około tony ryb.
"Nie spodziewaliśmy się"
PZW chce skonsultować działania zarządcy zapory, by w przyszłości uniknąć podobnych sytuacji. Zarządcą jest Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu.
- Mamy obowiązek, by minimum raz w miesiącu czyścić upusty denne. Przy okazji sprawdzane są też urządzenia techniczne. Ten upust był związany także ze sporym dopływem wody do zbiornika - wyjaśnia Piotr Stachura, rzecznik RZGW we Wrocławiu. I dodaje, że dla przedstawicieli instytucji to, co się stało jest zaskakujące. - Nie spodziewaliśmy się tego - przyznaje Stachura.
Przyczynili się też kłusownicy?
Według rzecznika RZGW śmierć ryb mogła być wynikiem połączenia kilku zdarzeń. Jego zdaniem być może przyczyniła się do tego upust wody przez działająca na zbiorniku elektrownię. Może na to wskazywać to, że część ryb była okaleczona. - To znaczy, że musiały przejść przez turbinę. Być może zadziałali tu kłusownicy, którzy ryby porazili prądem - przyznaje Stachura. I podkreśla, że sytuacja do jakiej doszło jest rzadkością. Zdaniem przedstawicieli RZGW padło znacznie mniej ryb niż podają wędkarze.
Przedstawiciele straży rybackiej z Opola przyznają, że Jezioro Otmuchowskie jest systematycznie odwiedzane przez kłusowników. Jednak odbywają się tam codzienne patrole, a obiekt jest objęty "największym nadzorem".
Według Podgórnego z PZW to co się stało nie jest inwazyjne dla środowiska. Ryby nie zostały odłowione. Według rybaków większość zostanie zjedzona przez ptaki.
Śnięte ryby w Jeziorze Otmuchowskim:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: PZW w Otmuchowie