Były poseł nie stawia się na wezwania i powołuje się na immunitet. Prokurator rozważa doprowadzenie go siłą

Poseł szamotał się z interweniującymi policjantami
Poseł wybił szklaną bramkę w urzędzie
Źródło: TVN24 Wrocław
Janusz Sanocki w sierpniu zniszczył szklaną bramkę w opolskim urzędzie wojewódzkim. Sprawą zajęła się prokuratura, ale od tamtej pory były poseł nie stawia się na wezwania, zasłaniając się immunitetem. Ten - według prokuratora - już go nie chroni, w związku z czym rozważane jest przymusowe doprowadzenie. - Czekam, kiedy mnie skują - odpowiada Sanocki.

Na początku sierpnia 2019 roku ówczesny niezrzeszony poseł Janusz Sanocki wszedł do biura przepustek opolskiego urzędu wojewódzkiego. Gdy pracownik urzędu chciał go wylegitymować, by wydać specjalną przepustkę otwierającą bramki dla interesantów, parlamentarzysta zniszczył szklany element bariery.

Wezwani policjanci siłą wyprowadzili szarpiącego się z nimi posła z budynku urzędu, co uwiecznił na nagraniu opolski radny Przemysław Pospieszyński (PO).

"Czyn rewolucyjny"

Na zwołanej krótko po zdarzeniu konferencji prasowej poseł powiedział, że stłukł barierę w ramach obywatelskiego protestu przeciwko pomysłom wojewody, który odgradza się od obywateli i utrudnia im swobodny kontakt z urzędnikami. Swoje zachowanie określił "happeningiem" i "czynem rewolucyjnym".

Dyrektor urzędu wojewódzkiego skierowała do prokuratury doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na zniszczeniu mienia o wartości szacowanej na około 4 tysiące złotych.

Policja doprowadzi siłą?

Od zdarzenia w urzędzie wojewódzkim minęło blisko siedem miesięcy. W międzyczasie Sanockiemu nie udało się wejść do Senatu w jesiennych wyborach parlamentarnych. Jak przyznaje rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu Stanisław Bar, były poseł prowadził z prokuratorem korespondencję, ale przez cały ten czas zarzut zniszczenia mienia nie został mu ogłoszony.

- Pan były poseł nie stawia się na wezwania prokuratorów, twierdząc, że nadal ma prawo do korzystania z immunitetu należnego parlamentarzyście. Ostatni termin, w jakim powinien spotkać się z prokuratorem, minął 25 lutego. Obecnie trwa analiza materiałów poprzedzająca decyzję o zastosowaniu środków przymusu, które doprowadzą do tej czynności - wyjaśnia Bar.

Rzecznik tłumaczy, że Sanocki niewłaściwie interpretuje prawo. Od kiedy nie jest już posłem, immunitet zwyczajnie przestał go chronić i podlega przepisom prawa jak każdy obywatel.

O komentarz poprosiliśmy samego zainteresowanego. - Zapis w ustawie o wykonywaniu mandatu posła i senatora wyraźnie wskazuje, że prokuratura powinna uzyskać zgodę Sejmu i nie wymaga to żadnej interpretacji. Dwukrotnie im napisałem, że póki takiej zgody nie uzyskają, to nie mają prawa mnie wzywać i stawiać mi zarzutów za czyny popełnione w okresie, kiedy sprawowałem mandat. Kontynuując działania nękające, prokuratura daje tylko dowód na swój brak kompetencji - mówi Janusz Sanocki.

"Czekam, kiedy mnie skują"

Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Ma się to stać w ciągu najbliższych dni. Jeśli prokurator zadecyduje o siłowym rozwiązaniu, wówczas policjanci dostaną zadanie doprowadzenia byłego posła i zapukają do drzwi jego domu.

- Czekam, kiedy mnie skują. Od czasu stanu wojennego nikt tego nie robił. Widzę, że wracają stare zwyczaje - dodaje Sanocki.

Za zniszczenie mienia o wartości określonej w zawiadomieniu złożonym przez opolski urząd wojewódzki, byłemu parlamentarzyście może grozić kara do pięciu lat pozbawienia wolności.

Czytaj także: