Janusz Sanocki w sierpniu zniszczył szklaną bramkę w opolskim urzędzie wojewódzkim. Sprawą zajęła się prokuratura, ale od tamtej pory były poseł nie stawia się na wezwania, zasłaniając się immunitetem. Ten - według prokuratora - już go nie chroni, w związku z czym rozważane jest przymusowe doprowadzenie. - Czekam, kiedy mnie skują - odpowiada Sanocki.
Wezwani policjanci siłą wyprowadzili szarpiącego się z nimi posła z budynku urzędu, co uwiecznił na nagraniu opolski radny Przemysław Pospieszyński (PO).
"Czyn rewolucyjny"
Na zwołanej krótko po zdarzeniu konferencji prasowej poseł powiedział, że stłukł barierę w ramach obywatelskiego protestu przeciwko pomysłom wojewody, który odgradza się od obywateli i utrudnia im swobodny kontakt z urzędnikami. Swoje zachowanie określił "happeningiem" i "czynem rewolucyjnym".
Dyrektor urzędu wojewódzkiego skierowała do prokuratury doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na zniszczeniu mienia o wartości szacowanej na około 4 tysiące złotych.
Policja doprowadzi siłą?
Od zdarzenia w urzędzie wojewódzkim minęło blisko siedem miesięcy. W międzyczasie Sanockiemu nie udało się wejść do Senatu w jesiennych wyborach parlamentarnych. Jak przyznaje rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu Stanisław Bar, były poseł prowadził z prokuratorem korespondencję, ale przez cały ten czas zarzut zniszczenia mienia nie został mu ogłoszony.
- Pan były poseł nie stawia się na wezwania prokuratorów, twierdząc, że nadal ma prawo do korzystania z immunitetu należnego parlamentarzyście. Ostatni termin, w jakim powinien spotkać się z prokuratorem, minął 25 lutego. Obecnie trwa analiza materiałów poprzedzająca decyzję o zastosowaniu środków przymusu, które doprowadzą do tej czynności - wyjaśnia Bar.
Rzecznik tłumaczy, że Sanocki niewłaściwie interpretuje prawo. Od kiedy nie jest już posłem, immunitet zwyczajnie przestał go chronić i podlega przepisom prawa jak każdy obywatel.
O komentarz poprosiliśmy samego zainteresowanego. - Zapis w ustawie o wykonywaniu mandatu posła i senatora wyraźnie wskazuje, że prokuratura powinna uzyskać zgodę Sejmu i nie wymaga to żadnej interpretacji. Dwukrotnie im napisałem, że póki takiej zgody nie uzyskają, to nie mają prawa mnie wzywać i stawiać mi zarzutów za czyny popełnione w okresie, kiedy sprawowałem mandat. Kontynuując działania nękające, prokuratura daje tylko dowód na swój brak kompetencji - mówi Janusz Sanocki.
"Czekam, kiedy mnie skują"
Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Ma się to stać w ciągu najbliższych dni. Jeśli prokurator zadecyduje o siłowym rozwiązaniu, wówczas policjanci dostaną zadanie doprowadzenia byłego posła i zapukają do drzwi jego domu.
- Czekam, kiedy mnie skują. Od czasu stanu wojennego nikt tego nie robił. Widzę, że wracają stare zwyczaje - dodaje Sanocki.
Za zniszczenie mienia o wartości określonej w zawiadomieniu złożonym przez opolski urząd wojewódzki, byłemu parlamentarzyście może grozić kara do pięciu lat pozbawienia wolności.
Źródło: PAP/TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Przemysław Pospieszyński