Mieszka w Polsce, ale sercem jest na Ukrainie, z rodziną. Leon Dobrowolski, którego ukraiński kuzyn pozdrawiał z barykad na Majdanie, cieszy się, że wreszcie zapanował tam spokój. Odetchnąć z ulgą jeszcze nie może. - Lońka schodzi z barykad, ale drugi kuzyn, Jura z Krymu, dopiero na nie wchodzi - mówi.
Nagranie z uśmiechniętym Ukraińcem w futrzanej czapce, który do kamery wykrzykuje dziennikarzom prośbę, żeby pozdrowić jego rodzinę w Polsce, pod koniec stycznia poruszyło internet.
- Lońka od tego czasu nie schodził z barykad - mówi w rozmowie z reporterem TVN24 Leon Dobrowolski, kuzyn Ukraińca, który mieszka w Strzegomiu.
69-latek na barykady zabierał też swoją żonę.
- Bardzo się o niego baliśmy. Mamy za sobą ciężkie dni, na Majdanie było bardzo źle, modliliśmy się, żeby to się już skończyło - przyznaje Leon Dobrowolski.
"Jedyne o czym marzy to spokój i wolność"
- Martwiliśmy się, ale już możemy odsapnąć, bo wiemy, że kuzyn w końcu jest szczęśliwy, dopiął swego, jest zdrowy, nie został ranny. Cieszy się z uwolnienia Julii Tymoszenko, a jedyne o czym marzy, to spokój i wolność - dodaje Leon Dobrowolski.
Ma nadzieję, że wkrótce uda mu się zobaczyć z Lońką.
- Ale mamy jeszcze drugiego kuzyna, Jurę, na Krymie. Tam spokojnie nie jest - zastrzega Dobrowolski.
Autor: bieru/mz / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24