Biorą psa ze schroniska, dają mu nadzieję na dom i miłość, a po kilku dniach, miesiącach, a nawet latach, oddają go z powrotem. Pracownicy wrocławskiego schroniska dla zwierząt przekonują, że pies to nie zabawka, a schronisko to nie wypożyczalnia. – Na końcu zawsze cierpi zwierzę – mówią.
Pluto to siedmioletni mieszaniec, który już po raz drugi trafił do wrocławskiego schroniska dla zwierząt. Najpierw został oddany przez swoich pierwszych właścicieli. Po ponad 1,5-rocznym wypatrywaniu nowego opiekuna, wydawało się, że los się do niego uśmiechnął.
- Został adoptowany przez pana, który wyglądał na odpowiedzialnego. Zwrócił jednak psa po kilku miesiącach na tzw. przetrzymanie. Twierdził, że wyjeżdża za granicę i po kilku miesiącach go odbierze. Pan, jak widać do tej pory, po Pluta się nie zgłosił i pies przebywa w schronisku – mówi Patrycja Urman, jedna z wolontariuszek i dodaje: - Zawsze cierpi pies, bo nie wie: jest w domu, nic nie zrobił, a znowu ląduje za kratami. To jest pies pełen życia, a siedzi w boksie. Raz na dwa miesiące trafi mu się jakiś spacer. Proszę sobie wyobrazić, jak my byśmy się czuli zamknięci w celi z możliwością spacerniaka raz na dwa miesiące- pyta wolontariuszka.
Patrzenie przez kraty
Pluto, który znowu ma na szyi obrożę z numerkiem (587) czeka na nowego właściciela zamknięty w boksie. Na ludzi, przychodzących do schroniska znaleźć pupila, spogląda przez kraty. Mimo, że inne psy znajdują nowe domy, do Pluta nikt nie wyciąga ręki.
- Szanse na adopcje schroniskową ma małe, bo siedzi smutny, oparty o murek, ze spuszczoną głową. I robi się coraz grubszy – pisze na jednym z portali dla miłośników zwierząt Zosia, wolontariuszka.
Dziewczyny, które na co dzień opiekują się psem przyznają, że Pluto mógłby zostać idealnym kompanem dla rodziny.
- Agresji w Plucie nie ma. Pies jest energiczny, toleruje inne zwierzęta. Nie ręczę za koty, ale z innymi psami żyje w zgodzie. Mogę go w samych superlatywach opisywać – dodaje Patrycja Urman.
Schronisko jak wypożyczalnia
Przez wrocławskie schronisko dla zwierząt w ubiegłym roku przewinęły się 2222 psy. Część z nich trafiła do boksów ponownie, bo nagle dla swoich opiekunów stały się problemem.
- Właściciele uważają, że to jest jedyna słuszna droga i traktują schronisko jak wypożyczalnię. To jest niedopuszczalne – mówi Małgorzata Dobrowolska, pracownica schroniska dla zwierząt we Wrocławiu.
Powodów oddania psów we wrocławskim psów było już wiele. Jedni mówią, że oddają psa, bo wyjeżdżają i ze zwierzakiem nie mają co zrobić. Inni tłumaczą, że mają małe dzieci, pies się nie słucha lub sobie z nim nie radzą. Mało kto przyznaje, że dotychczasowy pupil po prostu się znudził.
- Czasami są to lekkomyślne i nonszalanckie zachowania ludzi, brak zwykłej przyzwoitości. Trudno mieć psa pięć czy dziesięć lat i się do niego nie przywiązać, a później oddać go lekka ręką – dodaje Dobrowolska.
Depresja u psa
Pies, który ponownie trafia do schroniska, długo cierpi i tęskni. Mimo że po jakimś czasie jest się w stanie przyzwyczaić do nowych warunków, brakuje mu miłości człowieka.
- Było parę przypadków psów, które miały ewidentną depresję. Długo to trwało, nie przekonały się do opiekuna, nie przekonały się do nikogo. Potem, jak następowała adopcja, u psa następowała radykalna zmiana zachowania i osobowości. To przykład tego, co się może dziać z porzuconym psem – wyjaśnia Dobrowolska.
Autor: ansa//ec / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | Zosia