Miał 8,6 promila w organizmie. "To cud, że żyje"

- Do zdarzenia doszło w piątek rano, około godz. 9.40. Funkcjonariuszy o tym, że w jednej z bram przy ul. Janickiego leży nietrzeźwy mężczyzna poinformował jeden z mieszkańców Wrocławia - informuje Sławomir Chełchowski, rzecznik tutejszej Straży Miejskiej.

Gdy strażnicy podeszli do mężczyzny, ten nie miał problemów ze wstaniem. Mimo to patrol postanowił, że przewiezie go do izby wytrzeźwień.

Badanie na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu dało wynik 4,1 promila. Dla mundurowych wynik był o tyle zaskakujący, że po zastosowaniu przelicznika, który pozwala stwierdzić czy daną osobę odwieźć na izbę wytrzeźwień, okazało się, że w organizmie zatrzymanego było blisko 8,6 promila.

- To cud, że żyje. Na miejsce natychmiast zostało wezwane pogotowie ratunkowe. Nietrzeźwy został przewieziony do szpitala na oddział zatruć - dodaje Chełchowski.

Przypomnijmy, że według ekspertów śmiertelna dawka dla człowieka wynosi około 4 promili. Pod koniec ubiegłego roku we Wrocławiu strażnicy miejscy znaleźli śpiącego na ławce 31-latka. Miał 5,8 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.

- To wręcz niemożliwe, że przeżył - dziwił się w grudniu Piotr Polak, toksykolog. Jak tłumaczył tak duża dawka alkoholu wpływa na porażenie układu ośrodkowego i może prowadzić do śmierci. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT.

W zeszłym tygodniu zaniepokojenie i zarazem zdziwienie policjantów wzbudził 46-latek z Gryfowa Śląskiego. Leżał nieruchomo na jezdni w środku nocy i nie dawał oznak życia. Jak się okazało miał blisko 6 promili w organizmie. On także trafił do szpitala na odtrucie.

Piątkowa interwencja straży miejskiej miała miejsce przy ul. Janickiego we Wrocławiu:

Autor: balu//kdj / Źródło: TVN 24 Wrocław