Oblał kalekiego mężczyznę benzyną i podpalił bunkier, w którym mieszkał, bo ten nie oddał mu zegarka - ustalili śledczy. Prokuratura w Głogowie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Sławomirowi R. Za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem grozi mu dożywocie. W sprawę zamieszani są również trzej bezdomni, którzy nie udzielili pomocy ofierze.
Prokurator Sławomirowi R. zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem postawił w czerwcu. Teraz skierował do sądu akt oskarżenia w tej sprawie. - Na jaw wyszły kolejne szczegóły dotyczące tego morderstwa - wyjaśnia Liliana Łukasiewicz z legnickiej prokuratury.
Według śledczych 28-latek odwiedził ofiarę 21 czerwca, tuż po opuszczeniu zakładu karnego. Był skazany za kradzież. Poszkodowany to jego dawny znajomy, który w trakcie pobytu Sławomira R. w więzieniu przechowywał jego rzeczy, m.in. zegarek. Mężczyzna w akcie oskarżenia figuruje jako "Rysiek". - Sławomir R. poszedł do opuszczonego bunkra, w którym ten mieszkał z trzema bezdomnymi znajomymi - informuje Łukasiewicz.
Zdenerwował go zegarek
Gdy okazało się, że niepełnosprawny "Rysiek" nie ma już jego rzeczy, nietrzeźwy Sławomir R. miał wpaść w szał. - Popchnął go i przewrócił na ziemię. Wyzywał wulgarnie, po czym chwycił kulę i zaczął bić ofiarę po całym ciele - podaje szczegóły.
W nadziei, że znajdzie swoje rzeczy, oskarżony przeszukał bunkier. Jak wynika z aktu oskarżenia, zegarka nie zauważył, ale natrafił na kanister z benzyną. - Polał nią leżącego przy łóżku pokrzywdzonego. Benzynę rozlał też po całym pomieszczeniu - tłumaczy.
"Podpalił i uciekł"
Według śledczych jego znajomi uciekli, natomiast 28-latek wrzucił pojemnik z resztą benzyny do środka, podpalił pomieszczenie i oddalił się. Z aktu oskarżenia wynika, że żaden z mężczyzn nie udzielił poszkodowanemu pomocy.
Niepełnosprawny 68-latek nie był w stanie uwolnić się z pomieszczenia. Pogotowie zawiadomił przechodzień. Ofiarę lotniczym pogotowiem ratunkowym przetransportowano do szpitala, nie udało się jej jednak uratować.
Podpalił, ale zabić nie chciał
Mężczyzna przyznał się częściowo do winy. - Twierdził, że nie myślał, co się stanie z Ryszardem, gdy podpali bunkier i potem, gdy nastąpił wybuch - podaje Łukasiewicz. Ostatnie trzy miesiące Sławomir R. spędził w areszcie.
32-letni Łukasz B., 46-letni Janusz M. oraz 36-letni Konradem P.m, czyli znajomi oskarżonego, usłyszeli zarzuty nieudzielenia pomocy poszkodowanemu. Przyznali się do winy.
Dwóm z nich grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności, a Konradowi P. - do 4 lat i 6 miesięcy z uwagi na recydywę.
Autor: mir/kv / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24