Ściany "płaczą" i są zagrzybione, zimą brakuje ogrzewania. To chleb powszedni wrocławskich zapaśników trenujących w hali przy ul. Dmowskiego. Niedługo mogą stracić nawet to. Teren, na którym znajduje się hala został wystawiony na sprzedaż.
- Sala nie jest w dobrym stanie. Krótko mówiąc jest brzydka - ściany "płaczą" i są zagrzybione, w zimie nie ma ogrzewania - zwierza się Damian Janikowski, zapaśnik i brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich w Londynie. - To nie jest przyjemna sprawa - dodaje.
Miejsce, w którym ćwiczy sekcja zapaśników ze Śląska Wrocław, pozostawia wiele do życzenia. Hala jest zaniedbana, ze ścian odchodzi tynk, a sprzęt na którym trenują sportowcy jest stary i żużyty. - Są stare maty, zniszczone podłogi - wylicza olimpijczyk.
Sam budynek znajduje się na uboczu i nawet ciężko trafić pod wskazany adres na ul. Dmowskiego.
"Czujemy się niepewnie"
Hala, w której od 30 lat trenują zapaśnicy Śląska, kilka lat temu trafiła w ręce Agencji Mienia Wojskowego.
- Jako budynek nieprzydatny wojsku, w końcu został przeznaczony na sprzedaż - tłumaczy Mariusz Kruczyc, szef sekcji zapaśniczej. - Póki co nabywca się nie znalazł, ale kolejny przetarg ma się odbyć pod koniec września - dodaje.
Teren, na którym znajduje się hala został podzielony na 33 mniejsze działki. Dopóki nie znajdzie się chętny do inwestycji, zapaśnicy będą mogli trenować w wynajmowanej sali.
- Czujemy się niepewnie, trochę jak "na walizkach" - żalą się sportowcy. - Jak na razie ma dla nas żadnej alternatywy - dodają.
Wystarczyłby remont
- Dużo nam nie potrzeba. My sami nie możemy wyremontować sali, nie stać nas na to - zapewnia Janikowski.
Wszyscy sportowcy twierdzą, że przydałaby się tylko lepsza klimatyzacja i ocieplenie. W porównaniu do odnoszonych sukcesów sekcji, nie są to wygórowane prośby.
- Mam nadzieję, że mój sukces postawi władze miasta na nogi, a jeśli nie, to będziemy musieli sobie radzić sami - obawia się olimpijczyk.
- Nie ma obiektu, z którego moglibyśmy korzystac wynajmując go nawet na godziny. W grę wchodzą ewentualnie salki gimnastyczne przy szkołach - rozważa Kruczyc. - Nie jest to jednak sytuacja, z którą chcielibyśmy się zmierzyć - dodaje.
Euro było ważniejsze
Podczas gdy Damian Janikowski intensywnie przygotowywał się do zawodów w Lodynie, miasto budowało Stadion Miejski. Szef sekcji przyznaje, że czas Euro nie był korzystny dla zapaśników z ul. Dmowskiego.
- Na czas Euro zeszliśmy na dalszy plan. A teraz? Czekamy - tłumaczy Kruczyc. - Oczywiście mamy dofinansowanie z klubu, a Agencja Mienia Wojskowego i tak wynajmuje nam sale po niskich kosztach. Nie zmienia to jednak sytuacji, że możemy zostać na bruku - dodaje.
Autor: balu/b / Źródło: TVN 24 Wrocław