58-letni kierowca autobusu, który w czwartek we Wrocławiu potrącił rowerzystkę jadącą z czteroletnim synem, usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Sąd odrzucił wniosek o tymczasowy areszt dla mężczyzny.
58-letni kierowca autokaru po wypadku trafił do aresztu. W sobotę usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Za ten czyn grozi mu nawet 8 lat więzienia.
Twierdzi, że jej nie widział
- Kierowca przyznał się do popełnienia czynu i złożył wyjaśnienia. Sprawca tłumaczył, że nie zauważył pokrzywdzonej, która znajdowała się na ścieżce dla rowerzystów - wyjaśnia Beata Wojnarowska z Prokuratury Rejonowej Krzyki Zachód we Wrocławiu.
Prokuratura wnioskowała o zastosowanie wobec mężczyzny tymczasowego aresztu na trzy miesiące. Sąd odrzucił ten wniosek. - Sąd zastosował dozór policji, poręczenie majątkowe i zakaz opuszczania kraju - tłumaczy Wojnarowska.
Jak dodała, prokuratura na początku tygodnia podejmie decyzję, czy zostanie złożone zażalenie na tą decyzję.
Wpadli pod podwozie
Do tragicznego wypadku doszło w czwartek po godzinie 13. Skręcający z ulicy Ślężnej w Sanocką autokar zahaczył cyklistkę jadącą drogą rowerową i wciągnął jednoślad pod podwozie. 43-letnia kobieta w foteliku wiozła swojego czteroletniego synka. Według relacji będących na miejscu zdarzenia służb oboje zostali przeciągnięci pod podwoziem autokaru nawet kilkanaście metrów.
Strażacy za pomocą poduszek pneumatycznych podnieśli pojazd. Dopiero wtedy można było wyciągnąć spod niego poszkodowanych. Kobieta od początku nie dawała znaków życia. Ratownicy - z uwagi na jej stan - nawet nie mieli szans przeprowadzić resuscytacji. Doznała wielonarządowych obrażeń, zginęła na miejscu.
Stan czterolatka ciężki
Chłopca natomiast udało się wyciągnąć żywego, przytomnego i kontaktującego. Oprócz dużego siniaka i przetarcia na czole nie miał żadnych innych widocznych obrażeń na ciele. Policja przekazywała, że nic poważnego mu się nie stało. Został jednak odwieziony do szpitala.
Wszystko zmieniło się po badaniach.
- Dziecko jest w stanie ciężkim, z izolowanym urazem głowy, nieprzytomne. Czekamy na rozwój sytuacji. Chłopiec nie był operowany. Jest leczony na razie zachowawczo - mówi Piotr Ptaszyński, ordynator oddziału anestezjologii i intensywnej terapii Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego imienia T. Marciniaka.
Jak dodaje lekarz, dziecko do szpitala przyjechało już w ciężkim stanie.
Do zdarzenia doszło na skrzyżowaniu ulic Ślężnej i Sanockiej:
Autor: FC/gp / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24