- Nie byłam pijana, wypiłam tylko dwa piwa - tłumaczyła reporterowi TVN 24 matka 4-latki, która została przejechana przez samochód. Według świadków, matka nie zadzwoniła nawet po karetkę. Dziewczynka jest teraz pod opieką lekarzy. W szpitalu spędzi jeszcze kilka dni.
- Chciałam jej z okna picie zrzucić, bo szłam tylko psa zaprowadzić - opowiadała matka dziewczynki, po której przejechał samochód. - Powiedziałam, jej "poczekaj, to ci zniosę". A ona mnie zawołała i powiedziała "to rzuć mi". I już biegła do mnie. Chciałam tę butelkę jej rzucić na trawkę... A on ruszył tym autem i stuknął ją. I nie wiem, on twierdzi że nawet nie poczuł że ją stuknął... Nie zatrzymał się, tylko jeszcze po niej przejechał tymi kołami - dodała.
"Mówił, że razi go słońce, że jej nie widział"
Kobieta powiedziała, że od razu wybiegła z domu na dwór. Czterolatka podniosła się z ziemi sama, była w szoku.
- Wzięłam ją na ręce od razu. Ludzie się zbiegli, zaczęli dzwonić po policję, po karetkę. Zaraz była karetka. Wzięłam dziecko i pojechałam - mówiła matka i przyznaje, że przed wyjazdem do szpitala, udało jej się chwilę porozmawiać z kierowcą, który przejechał po jej dziecku.
- Powiedział, że nie wie jak to się stało. Że słońce mu świeciło w oczy... - mówiła przed kamerą kobieta. - Ale on nie powinien tam jeździć, bo tam jest zakaz jeżdżenia po tym podwórku. Tam się bawią dzieci - dodała.
Dziewczynka trafiła do szpitala z obrażeniami klatki piersiowej, z niewielką odmą, stłuczeniami płuca, złamanym obojczykiem. - Kiedy przyjechała, na brzuszku i udach miała widoczne ślady bieżnika - przyznała Teresa Pilch z legnickiego szpitala.
Dziecko jest w dobrym stanie
Mimo, że wypadek wyglądał - zdaniem świadków - bardzo niebezpiecznie, 4-latka jest w dobrym stanie. Przytomna, choć cały czas śpi. Lekarze wypiszą ją do domu za kilka dni. Przy dziecku cały czas siedzi matka.
Wraz z dzieckiem przyjechała do szpitala pod wpływem alkoholu. - W organizmie miała ponad promil - powiedziała Anna Farmas-Czerwińska z Komendy Miejskiej Policji w Legnicy.
"To ja wezwałam pogotowie"
Do wypadku doszło we wtorek. Po dziewczynce, bawiącej się na jednym z legnickich podwórek, przejechał samochód. Wersja policji jest nieco inna niż matki. Kobieta - według świadków - miała kazać kierowcy odjechać z miejsca zdarzenia i nie zadzwoniła po funkcjonariuszy. Tych wezwali dopiero świadkowie.
- A my, kiedy przyjechaliśmy na miejsce, zadzwoniliśmy po karetkę, która zabrała dziecko do szpitala - wyjaśniła Farmas-Czerwińska.
Kobieta w rozmowie z TVN24 potwierdza, że w chwili wypadku była pod wpływem alkoholu. - Ale wypiłam tylko dwa piwa - zastrzegła. - Po tym jak mężczyzna przejechał po dziecku, wysiadł, wyjał telefon komówkowy i spytał co robimy. Ale powiedziałam, że ja zadzwonię po karetkę, że wiem co ma robić. Wzięłam córkę na ręce i chciałam iść do mojej mamy, która mieszka za rogiem. Ale karetka przyjechała - wyjaśniała.
Cały czas nie wiadomo, czy ktokolwiek usłyszy w tej sprawie zarzuty. Policja przesłuchała już kobietę i kierowcę, który sam zgłosił się na posterunek. Jak się okazało, nie miał prawa jazdy. Stracił je kilka lat temu za jazdę pod wpływem alkoholu.
Autor: bieru/dr/roody / Źródło: TVN24 Wrocław