Zarzuty po marszu narodowców. Podejrzany był wcześniej karany za nawoływanie do nienawiści

Zarzuty po wrocławskim marszu narodowców
Zarzuty po marszu narodowców we Wrocławiu
Źródło: TVN24 Wrocław
Zarzut publicznego propagowania faszystowskiego ustroju państwa i nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, rasowych i etnicznych usłyszał Roman Z. Zdaniem śledczych mężczyzna przestępstwa dopuścił się w trakcie wrocławskiego marszu z okazji 11 listopada.

Marsz z okazji stulecia odzyskania niepodległości, który 11 listopada przeszedł ulicami Wrocławia, zorganizowali były ksiądz Jacek Międlar i Piotr Rybak, mężczyzna skazany za spalenie kukły Żyda. Marsz - po dotarciu na wrocławski Rynek - decyzją urzędującego wówczas prezydenta Rafała Dutkiewicza został rozwiązany.

Zatrzymani i poszukiwani przez policję

W trakcie przejścia marszu doszło do incydentu. Ktoś rzucił race i inne niebezpieczne przedmioty. Jeden z nich ranił dwie osoby i funkcjonariusza policji. W trakcie zgromadzenia policjanci dopatrzyli się i zabezpieczyli dwa banery propagujące zakazane treści. Zatrzymali też sześciu podejrzanych. W sprawie wszczęto postępowanie z art. 256 kodeksu karnego. A ten mówi o "propagowaniu faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego lub nawoływaniu do nienawiści". Po marszu policja opublikowała wizerunki kolejnych poszukiwanych osób.

"Pokochał" Adolfa Hitlera, teraz usłyszał zarzuty

Teraz prokuratura informuje o tym, że śledczy postawili pierwsze zarzuty. Podejrzanym jest Roman Z., autor książki "Jak pokochałem Adolfa Hitlera". - Mężczyzna podejrzany jest o publiczne propagowanie faszystowskiego ustroju państwa oraz nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, rasowych i etnicznych - informuje Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. I dodaje, że wobec Z. nie zastosowano środków zapobiegawczych.

Z. jest znany wrocławskiemu wymiarowi sprawiedliwości. A wszystko za sprawą publikacji, której jest autorem. W 2015 roku sąd uznał, że mężczyzna jest winny nawoływania do nienawiści i znieważenia grupy ludności z powodu przynależności rasowej i narodowej. Roman Z. z wyrokiem się nie zgadzał i złożył apelację. Jednak sąd drugiej instancji rozstrzygnięcie podtrzymał. I uzasadniał: - Oskarżony utrwalał rasowe stereotypy i dyskryminował ludzi innych narodowości.

Z. sam o sobie pisał: "Nawiedzony antysemita, przynajmniej od momentu, kiedy policzył znanych sobie Żydów". Na okładce swojej książki określił się jako antykomunista, rasista, nacjonalista, wróg gejów oraz miłośnik dyktatury, "lecz nie dyktatury proletariatu".

Czytaj więcej

Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: