Marsz rozwiązali, trzy osoby zostały ranne. Policja szuka mężczyzny i oferuje nagrodę

Policjanci szukają mężczyzny, który podczas marszu we Wrocławiu mógł rzucać niebezpiecznymi przedmiotami
Raca została rzucona w stronę kontrmanifestantów
Źródło: TVN24 Wrocław
Podczas marszu narodowców we Wrocławiu trzy osoby zostały ranne. Teraz policja oferuje pięć tysięcy złotych za informacje na temat mężczyzny, który podczas marszu mógł rzucić niebezpiecznymi przedmiotami w kierunku poszkodowanych. I zapowiada skierowanie wniosków do sądu między innymi przeciwko organizatorom marszu.

W marszu narodowców we Wrocławiu, organizowanym przez mężczyznę, który został skazany za spalenie kukły Żyda i byłego księdza, według szacunków policji udział wzięło około 9 tysięcy osób.

Marsz, po dojściu na Rynek, został rozwiązany przez prezydenta Wrocławia.

Czytaj więcej na ten temat

"Zbiorowego naruszenia porządku publicznego" nie było, był za to "incydent"

- Dzięki policjantom zabezpieczającym marsz nie doszło do zbiorowego naruszenia ładu i porządku publicznego. Nie doszło też do bezpośredniej konfrontacji uczestników różnych zgromadzeń - podkreśla asp. sztab. Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji.

Doszło jednak - jak to określa rzecznik - do incydentu. - Z kilkutysięcznego tłumu zostały rzucone race i inne przedmioty. Jeden z nich ranił dwie osoby i funkcjonariusza. Na szczęście ich obrażenia nie były groźne - mówi Petrykowski.

Jednak jak przekazał gen. Jarosław Szymczyk, komendant główny policji, funkcjonariusz odniósł "dość poważną ranę oka", a dwie pozostałe osoby 11 listopada zakończyły z ranami ciętymi w okolicy czoła.

Do zdarzenia doszło w momencie, gdy pochód doszedł do ulicy Świdnickiej. W miejscu w którym gromadzili się przeciwnicy marszu narodowców, między innymi Obywatele RP i przedstawiciele środowisk antyfaszystowskich.

Jak wskazuje rzecznik dolnośląskiej policji, prezydent Wrocławia w przesłanym wcześniej piśmie został poinformowany o tym, że wyraził zgodę na "organizację kolejnego zgromadzenia bezpośrednio przy trasie przemarszu". Zdaniem policji to niosło ze sobą zagrożenie dla bezpieczeństwa. - Pismo pozostało bez odpowiedzi, dlatego policjanci z własnej inicjatywy przeprowadzili w newralgicznym miejscu dodatkowe zabezpieczenie techniczne i osobowe - opisuje Petrykowski.

Szukają podejrzewanego i oferują nagrodę

Funkcjonariusze szukają teraz osoby podejrzewanej o rzucenie niebezpiecznymi przedmiotami w kierunku poszkodowanych. Zdecydowali się na opublikowanie wizerunku uczestnika marszu. I oferują pięć tysięcy złotych nagrody za przekazanie informacji na jego temat.

Policjanci szukają mężczyzny, który podczas marszu we Wrocławiu mógł rzucać niebezpiecznymi przedmiotami
Policjanci szukają mężczyzny, który podczas marszu we Wrocławiu mógł rzucać niebezpiecznymi przedmiotami
Źródło: policja dolnośląska

W trakcie marszu policjanci dopatrzyli się i zabezpieczyli dwa banery propagujące zakazane treści. I zatrzymali sześciu podejrzewanych. Jak informują w tej sprawie wszczęto postępowanie z art. 256 kodeksu karnego. Ten mówi o "propagowaniu faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego lub nawoływania do nienawiści".

Policja: wnioski do sądu przeciwko organizatorom

Po rozwiązaniu zgromadzenia policjanci wylegitymowali około 250 osób. A wobec tych, którzy nie zastosowali się do polecenia o rozejściu się zapowiadają skierowanie materiałów do sądu. - Dotyczy to również organizatorów zgromadzenia - podkreśla Petrykowski.

Do "incydentu" doszło na skrzyżowaniu ulic Świdnickiej z Kazimierza Wielkiego:

Mapy dostarcza Targeo.pl

Autor: tam/mś / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: