Pani Danuta walczyła o każdy oddech. Nie była w stanie jeść, nie mogła usiąść. Lekarze rozważali podłączenie jej do respiratora. Zmagającej się z nowotworem i COVID-19 kobiecie podano osocze ozdrowieńca. I z dnia na dzień nastąpiła poprawa. - To mi uratowało życie - mówi.
Danuta Dusza z Chocianowa od roku walczy z rakiem. 30 kwietnia przyjmowała nowy lek w ramach chemioterapii. Myślała, że zmiana jej nie służy. Czuła się coraz gorzej, temperatura rosła.
- Była bardzo wysoka, 39,5 stopnia Celsjusza. Wezwano karetkę. Potem się okazało, że jednak mam koronawirusa. Przy mojej chorobie rokowania nie były zbyt pomyślne. Traciłam siły. Nie mogłam podnieść głowy z poduszki, nie byłam w stanie stać, nie byłam w stanie siedzieć, nie byłam w stanie oddychać - opowiada kobieta.
"Zaawansowane zmiany w płucach"
Pani Danuta trafiła na oddział neurologiczny szpitala zakaźnego w Bolesławcu. Tam lekarze obserwowali, jak dzień po dniu z pacjentki uchodzą siły.
- Była w ciężkim stanie. Stopniowo coraz bardziej pogłębiały się objawy niewydolności oddechowej. Cały czas była na tlenie. Zmiany w płucach były bardzo zaawansowane. Czuła się bardzo źle, była słaba - mówi Elżbieta Dzikońska-Bywalec, ordynator oddziału neurologii w bolesławieckim szpitalu.
Lekarze rozważali przeniesienie pacjentki na oddział intensywnej terapii i podłączenie do respiratora. Jednak po przeanalizowaniu wszystkich wyników badań, a także biorąc pod uwagę obciążenie onkologiczne oraz ciężki stan, podjęli decyzję o podaniu jej osocza osoby, która przeszła COVID-19 i wytworzyła przeciwciała.
"Nie spodziewaliśmy się"
W sobotę 15 maja zamówiono osocze. Zanim dotarło z Wrocławia do Bolesławca i zostało rozmrożone, minęło kilka godzin. Około północy pacjentka otrzymała dawkę. Odpowiedź organizmu przyszła znacznie szybciej, niż się spodziewano.
- W ciągu doby jej stan zaczął się poprawiać. Zmniejszyła się duszność, kaszel - przyznaje Dzikońska-Bywalec.
- Ta progresja powrotu była dla nas dużym uśmiechem. Nie spodziewaliśmy się, że będzie to tak szybko - dodaje Jarosław Kuc, kierownik oddziału anestezjologii i intensywnej terapii.
- Byłam w stanie usiąść, zaczęłam patrzeć na jedzenie. Po dłuższym okresie, kiedy nie byłam w stanie. Dla mnie to było "wow". Byłam przekonana, że to osocze właśnie uratowało mi życie. I decyzja lekarzy, którzy się mną opiekowali - mówi pani Danuta.
W poniedziałek 1 czerwca, po wcześniejszym uzyskaniu dwóch ujemnych wyników testów na koronawirusa, kobieta została wypisana ze szpitala. Jak sama przyznaje, czuje się "rewelacyjnie", cieszy się, że w końcu zobaczy bliskich.
Pani Danuta raz już wygrała. Teraz liczy na jeszcze jedno zwycięstwo w walce z nowotworem.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław/A. Stefańczyk