- Dożywocie jest jedyną karą w obliczu popełnionej przez niego zbrodni - uzasadniał wyrok wrocławski sąd. Zbigniew Ratajczak brutalnie zamordował 19-letnią Dominikę z Komornik (woj. dolnośląskie). Zadał dziewczynie 48 ciosów nożem, ciało zostawił w rowie przy głównej drodze. Podczas śledztwa przyznawał się do winy, teraz jednak się z tego wycofał.
Wyrok Sądu Okręgowego we Wrocławiu nie jest jeszcze prawomocny, obrona już zapowiedziała, że od wyroku będzie się odwoływała.
Mężczyzna w trakcie procesu nie składał zeznań, ale obszerne wyjaśniania złożył wcześniej, gdy był przesłuchiwany przez śledczych. Wtedy przyznał się do winy, jednak w czwartek jego obrona ogłosiła, że zrobił to tylko dlatego, że chciał, "żeby to wszystko się już skończyło". - To jest po prostu człowiek chory - utrzymywała.
Innego zdania byli biegli - stwierdzili, że Zbigniew Ratajczak był poczytalny.
"Wyszedł z zamiarem, zrobienia krzywdy"
Sąd zdecydował również, że Zbigniew Ratajczak ma zapłacić w sumie 900 tys. zł rodzicom i bratu Dominiki za poniesione krzywdy. Zezwolił również na publikację jego wizerunku i danych osobowych.
W obszernym uzasadnieniu do wyroku sędzia opisała zbrodnię, której dokonał Ratajczak. - Na drogę wyszedł z nożem, z zamiarem zrobienia komuś krzywdy. Droga była ciemna i nieoświetlona, zauważył pokrzywdzoną i to ją postanowił zaatakować. Sterroryzował ją nożem, próbował zgwałcić, zabił, a na końcu zbezcześcił zwłoki - uzasadniał surowy wyrok sąd.
Zabójstwo na tle seksualnym
To, że zabójstwa dokonał na tle seksualnym, potwierdzili biegli z zakładu w Gostyninie. Osobowość oskarżonego oceniono jako egocentryczną. - Zbigniew Ratajczak liczy się tylko ze swoimi popędami, a od takich ludzi należy chronić społeczeństwo - mówiła sędzia.
Sąd nie doszukał się żadnej okoliczności łagodzącej: - Dominika była świadoma zagrożenia, prosiła go o ocalenie życia. Oskarżony był głuchy na prośby i zamordował w tak okrutny sposób, a po morderstwie nie miał wyrzutów sumienia. Oskarżony jest maksymalnie zdemoralizowany, dlatego dożywocie jest jedyną i konieczną karą w obliczu popełnionej przez niego zbrodni - tłumaczyła.
"Byłby skłonny do powtórki"
Prokuratura żądała kary dożywocia z możliwością ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie po 35 latach. - Tego człowieka należy wyeliminować ze społeczeństwa. Opinie wskazują, że byłby skłonny do powtórzenia tego czynu - uzasadniał prokurator. - Od 33 lat jestem prokuratorem i z tak bezsensownym i okrutnym morderstwem spotkałem się po raz pierwszy - dodał.
Ze zdaniem prokuratora zgadzał się adwokat rodziny ofiary, który prosił o "jak najsurowszy wymiar kary".
48 ciosów nożem
Zbigniew Ratajczak był oskarżony o to, że w listopadzie 2014 roku w szczególnie okrutny sposób zamordował 19-letnią Dominikę z Komornik pod Środą Śląską oraz znieważył zwłoki. Prawdopodobnie spotkał dziewczynę, gdy ta wracała ze szkoły do domu. Zadał jej 48 ciosów nożem, a ciało porzucił w rowie, kilkaset metrów od jej domu. Ratajczak zabrał jej ubrania. - Podczas wizji lokalnej pokazywał funkcjonariuszom, jak rozrzucał je po całej Środzie Śląskiej - tłumaczył Wiktor Kalita, redaktor naczelny lokalnej gazety "Roland".
Żmudne poszukiwania mordercy
Od morderstwa do ujęcia sprawcy minął niemal miesiąc. Tragedię nagłośniła m. in. mama Dominiki, która domagała się ujęcia mordercy. - Błagam ludzi, którzy cokolwiek wiedzą, żeby się do mnie zgłosili. Sama sobie z tym nie poradzę. Dlaczego oni go jeszcze nie odnaleźli? - zastanawiała się zrozpaczona Wioletta Golinowska, matka.
- Nie spoczniemy, dopóki on się nie odnajdzie - dodawała babcia Dominiki.
Nad wyjaśnieniem brutalnego zabójstwa młodej, 19–letniej kobiety od chwili ujawnienia zwłok nieprzerwanie pracowali policjanci ze specjalnej grupy powołanej przez komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu. W działaniach wykorzystywano również specjalnie wyszkolone psy tropiące policji dolnośląskiej i saksońskiej.
"W życiu bym nie pomyślała, że zabije"
Gdy doszło wreszcie do zatrzymania Zbigniewa Ratajczaka jego sąsiedzi nie kryli zdziwienia. W ich relacjach był cichym, pedantycznym starszym panem. - Nigdy z nikim się nie bił. Pokrzyczeć, pokrzyczał, jak się zdenerwował, ale bardzo agresywny nie był, raczej uczynny. Nawet czasami odprowadzał mojego syna do przedszkola, więc dla mnie to tym bardziej szok. - mówił jeden z nich od razu po morderstwie.
A inni przyznawali, że rzeczywiście, był osobą "nieprzyjemną", że mógł mieć wcześniej problemy psychiczne. - Ale żeby od razu zabił, to się nie spodziewałam - zastrzegała jedna z sąsiadek.
- Widziałam go tego dnia, kiedy Dominika zginęła. Rozmawialiśmy, może był trochę podenerwowany, ale w życiu bym nie pomyślała, że to zrobił - tłumaczyła w rozmowie z reporterką TVN24 jego znajoma.
Autor: mir/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wroclaw