Przeciskają się przez wąskie korytarze i zalane chodniki. W sztucznym szybie piłują pod wodą metalowe pręty i kratownice. W takich warunkach ćwiczą na co dzień ratownicy z Sobina, którzy kilka dni temu uratowali 19 górników uwięzionych pod ziemią.
- Ratownicy są psychicznie i fizycznie przygotowani na taką pracę. Ćwiczymy na niskich pokładach i w zadymieniu, ale na dole mogą ich spotkać gorsze warunki. Symulacja jest sytuacją komfortową - mówi Krzysztof Matysiak, kierownik Górniczego Pogotowia Ratowniczego.
To właśnie ratownicy z tej grupy kilka dni temu, po siedmiu godzinach poszukiwań, dotarli do 19 górników uwięzionych pod ziemią w kopalni "Rudna". W akcji uczestniczyło ponad 40 ratowników. Swoją pracę rozpoczęli zaraz po wstrząsie, do którego doszło we wtorek późnym wieczorem.
Zawalony korytarz, zalany chodnik
Na co dzień ćwiczą w swojej bazie w Sobinie. Mają tam do dyspozycji sztuczny szyb oraz wszystko to, co jest im potrzebne do pracy w jak najbardziej realnych warunkach. Są więc wąskie i zadymione korytarze, przez które trzeba się czołgać i przeciskać. Do tego mała widoczność, którą w niewielkim stopniu poprawia światło z lampki na kasku.
Ratownicy mogą też sprawdzić się w pracy pod wodą. Zdarza się bowiem, że muszą zjechać szybem, a później okazuje się, że chodnik jest zalany.
- Zdarzają się takie ekstremalne sytuacje. Wtedy koordynowana jest praca pogotowia nurkowego i wysokościowego. Tak trzeba działać, żeby nurka opuścić na linie, a później szybko zabrać wysokościowca, bo znajduje się w niebezpiecznym miejscu - mówi Antoni Duszeńko, szef grupy ratowniczej.
Nurkowie ćwiczą więc jak szybko dotrzeć do uwięzionych górników. Wyposażeni w sprzęt muszą przepłynąć przez zablokowane wejście, a czasem, pod wodą ciąć i piłować stalowe barierki, pręty i kratownice. Wszystko po to, by w prawdziwej akcji ratunkowej być przygtowanym na każdą ewentualność i mieć dopracowany każdy szczegół.
Ostra selekcja
Dołączenie do wąskiego grona ratowników nie jest łatwe. Kandydaci przechodzą trudne i wyczerpujące testy psychologiczne i wydolnościowe. Badana jest ich tolerancja na wysoką temperaturę i wilgotność powietrza. Lekarze sprawdzają też ile czasu na regenerację potrzebuje organizm doprowadzony do granicy wyczerpania. Jak pisze na swoich stronach miedziowa spółka, na 50 chętnych do służby przyjętych zostaje zaledwie pięciu.
Wzywani są do akcji nie tylko w kopalniach. Likwidują m.in. skutki pożarów, zawałów, awarii technicznych, chemicznych i ekologicznych. Kadra KGHM to ponad 100 ratowników zawodowych oraz ponad 400 ratowników-ochotników.
- To na pewno bardzo dobra i sprawna jednostka. Jest wyjątkowa ze względu na to, że jej ratownicy mogą pracować zarówno w górnictwie jak i przy hutach. Selekcja jest więc tam bardzo ostra, nie każdy może być ratownikiem - ocenia Piotr Woźniak, główny geolog kraju. - Oni pracują w niezwykle trudnych warunkach. Zazwyczaj nie mogą nawet używać narzędzi, wszystko robią ręcznie. Wchodzą jedną nogą do grobu - dodaje.
Autor: ansa/b / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | M.Cepin