Skrytka w podłodze. W niej finansowe dokumenty niemieckiej rodziny. I kartka z nazwiskami oraz datami urodzenia. Najmłodsza z wymienionych, córka państwa Scholzów, wciąż może żyć. Odnaleźć ją chce Łukasz Kazek.
Weekendowy poranek. Właściciel remontuje stary poniemiecki dom w Górach Sowich. Podczas prac pod podłogą robotnicy znajdują schowek. W środku jest paczka owinięta w papier. Rozwijają zawiniątko. I znajdują kilka książeczek z niemieckimi napisami. Wśród nich jest "Kassa-Buch" i "Depositenbuch". Na miejsce wezwano Łukasza Kazka, miłośnika i popularyzatora historii Dolnego Śląska.
- Okazało się, że to schowek z rodzinnymi dokumentami. Wszystko o ich finansowej egzystencji. Należał do państwa Scholzów - mówi Kazek, który przeglądnął znalezisko.
Franz, Hedwig i Siegrid Scholzowie
Oprócz książeczek oszczędnościowych walimskiej filii Narodowego Banku Rzeszy i książeczki depozytowej znaleziono też odręcznie napisaną kartkę.
Na niej drukowanymi literami ktoś napisał adres Niemieckiego Czerwonego Krzyża. Polskie i niemieckie nazwy miejscowości: Rzeczka i Wałbrzych. Wymienił też członków rodziny, która prawdopodobnie mieszkała w remontowanym teraz domu.
Głowa rodziny to Franz August Josef Scholz urodzony 23 listopada 1909 roku. Jego żona to Hedwig Scholz urodzona 13 października 1910 roku. Z kolei ich córka przyszła na świat już po rozpoczęciu II wojny światowej - 30 października 1939. Na imię dostała Siegrid Barbara.
Poszukiwania córki państwa Scholzów
- Wszystko wskazuje na to, że dom opuszczali już w roku 1946 roku, bo wymienili i niemiecką, i polską nazwę miast. Podali też adres organizacji. Być może na wypadek, gdyby ktoś to znalazł i chciał ich odszukać. To taka międzynarodowa wiadomość dla Polaków i Niemców. Państwo Scholzowie byli świadomi, że nie wrócą tu szybko. To miał być pewnie drogowskaz do ich odnalezienia - uważa Kazek, który natychmiast wziął się za szukanie córki państwa Scholzów.
- Potrwa to jakiś czas, ale jeśli ta osoba żyje, to nie będzie to trudne. Śledztwo trwa - zapewnia.
Mleczarz, który nie chciał do obozu
W znalezieniu Siegrid Barbary Scholz pomóc mogą dawni niemieccy mieszkańcy okolicy. Kazek jest z nimi w stałym kontakcie. Na początku lipca spotkał się z czterema byłymi mieszkankami Walimia. On pokazał im kilka dokumentów - one opowiedziały mu kilka historii.
Między innymi tę o pewnym mleczarzu, który w trakcie wojny fałszował kartki na mleko. Za to miał trafić na pół roku do obozu koncentracyjnego. Nie chciał. Powiesił się na własnych sznurówkach w areszcie. - Rzesza zakazała wyprawiać mu pogrzebu. Pogrzeb odbył się w tajemnicy i milczeniu - przytacza Kazek. Takich historii jest więcej. Jednak, jak podkreśla ich popularyzator, każda kolejna jest nową ludzką i ważną opowieścią.
Rodzinną skrytkę znaleziono w miejscowości Rzeczka:
Autor: tam/jb / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: arch. prywatne Łukasza Kazka