"Czyj jest ten plecak?" Depozyt prowizorka we Wrocławiu

Niemały tłok
Niemały tłok
Źródło: PAP | Maciej Kulczyński

Ścisk, zamieszanie, bałagan i ogromne kolejki. Depozytowy system przy wrocławskim stadionie nie zdał egzaminu.

Na wrocławskim stadionie mieści się ponad czterdzieści tysięcy kibiców. Specjalnie dla tych, którzy na mecz przyniosą niedozwolone przedmioty - czyli nawet plecaki, aparaty, duże parasole - Wrocław przygotował miejsce na depozyty.

Nie wszystko zadziałało tak jak powinno: - Wszystko rzucali gdzie popadnie, po prostu żenada - denerwują się intarnauci. - Najgorzej miały kobiety, wciśnięte między mężczyznami, bo był mega ścisk, a wyjście do okienka graniczyło z cudem.

Sytuację przy punkcie depozytowym sfilmował internauta jokaymiras i umieścił wideo w serwisie YouTube.

Kilka godzin stania

- To zostało przygotowane bez żadnej metodyki układania, typu "V regał i II półka" - piszą na internetowych portalach kibice. - Wygląda jakby po prostu kwitowali przejęcie depozytu i rzucali go gdziekolwiek!

Na filmie widać kibiców, którzy wskazują palcem swoje plecaki, przekrzykują się po polsku, angielsku, czesku i rosyjsku, pomagając obsłudze i sobie nawzajem.

Na lewo od tej teczki

- Ten w prawo, ten modryj, ten niebieski, na górze! - słychać na nagraniach, a potem rozbrajającą szczerość jednej z pań, która podnosi do góry jeden z depozytów przed tłumem kibiców i pyta - czyj to plecak? Jak jednak zapewniaja organizatorzy, przy kilkudziesięciu tysiącach osób długich kolejek i zamieszania nie da się uniknąć.

- Trzeba się liczyć z niedogodnościami, a najlepiej po prostu nie zabierać ze sobą niedozwolonych przedmiotów na mecze - tłumaczy Juliusz Głuski, rzecznik spółki PL.2012.

Autor: bieru/k

Czytaj także: