Stały od wieków. Pewnego dnia "kilku facetów z łopatami" wykopało i wywiozło średniowieczne krzyże pokutne morderców. Działali na zlecenie burmistrza gminy Żarów. Konserwator zabytków nie wyklucza zawiadomienia prokuratury.
Na Dolnym Śląsku jest ich kilkaset, wiele stoi w rejonie Świdnicy. Dwa kilkusetletnie kamienne krzyże pokutne, które zniknęły, od wieków stały na polach w gminie Żarów.
- Byliśmy zszokowani, jak w jeden dzień mogły zniknąć dwa zabytki. Gdy okazało się, że stoją przed kościołem w Wierzbnej, trochę się uspokoiliśmy, ale później okazało się, że zostały przeniesione bez wiedzy i zgody konserwatora - relacjonuje Maciej Wabik ze Stowarzyszenia Labiryntarium, które skupia miłośników historii i zabytków z Żarowa.
I wyraźnie zdenerwowany opowiada: - Przyszło kilku facetów z łopatami, wykopali, wsadzili na samochód, wywieźli, wkopali i było po robocie. Tak nie może być, że przyjeżdżają sobie panowie i wykopują zabytek!
"Trzeba było zareagować"
Członkowie stowarzyszenia ustalili, że mężczyźni, którzy przenieśli zabytkowe krzyże, działali na zlecenie burmistrza Żarowa. Ten nie ma sobie jednak nic do zarzucenia.
- Dostaliśmy zgłoszenia, że krzyże, które stoją w sąsiedztwie pól, niszczone są przez maszyny rolnicze. Trzeba było szybko zareagować. To był impuls – tłumaczy tvn24.pl burmistrz Leszek Michalak.
I dodaje: - Są to krzyże, więc najlepsze dla nich miejsce to parafia. Spytałem księdza proboszcza, czy nie przyjąłby ich na swój teren. Zgodził się.
Nie udało nam się potwierdzić tej informacji.
Zabytki ważniejsze niż dokumenty
Burmistrz podkreśla, że zabranie krzyży było działaniem w dobrej wierze. Skąd zatem pośpiech i brak zgody konserwatora zabytków? - Najważniejsza jest dla mnie ochrona zabytków. To one są najważniejsze, a nie dokumenty. Te już złożyliśmy do konserwatora. Jeżeli będzie trzeba, będę odpowiadał prawnie za moje działanie, ale przynajmniej teraz zabytki są bezpieczne - mówi Michalak.
Argumentacja nie przekonuje jednak tych, którzy na co dzień zajmują się ochroną wiekowych obiektów.
- Krzyże postawiono w miejscu dokonania zabójstwa. Pod ziemią mogą znajdować się ważne informacje, które - przenosząc obiekty bez zgody konserwatora, archeologów i historyków - bezpowrotnie tracimy. Jesteśmy zbulwersowani - podkreśla dr Honorata Rutka ze Stowarzyszenia Ochrony i Badań Zabytków Prawa przy Uniwersytecie Wrocławskim.
To właśnie członkowie stowarzyszenia zgłosili sprawę wojewódzkiemu konserwatorowi zabytków. - Doszło do samowolnego przeniesienia zabytków. Być może u podstaw decyzji była obawa przed zniszczeniem, ale przeniesienie zostało wykonane bez świadomości, że może szkodzić i niszczyć wartości naukowe - uważa Barbara Nowak-Obelinda, dolnośląski konserwator zabytków.
I wyjaśnia, że średniowieczne zabytki nie są cenne tylko jako przedmioty. - Pod uwagę należy brać także ich warstwy kulturowe. Dlatego ta samowola jest tak bolesna - wyjaśnia urzędnik.
Nowak-Obelinda przypomina też, że - zgodnie z ustawą o ochronie dóbr kultury i opiece nad zabytkami - samorządy mają obowiązek opiekować się zabytkami. Te można przenosić, ale taka operacja powinna być zgłoszona i poprzedzona badaniami archeologicznymi.
- Organy gminy mogą nie mieć świadomości, na czym polega wartość obiektu i wtedy, nawet przy działaniu w dobrej wierze, dochodzi do zniszczeń. Niedobrze, gdy tak zły przykład daje funkcjonariusz publiczny - denerwuje się konserwator.
Nie wyklucza też, że o całej sprawie poinformuje prokuraturę.
"Podporządkuję się, ale..."
Zdaniem miłośników historii, którzy podnieśli alarm, krzyże były bezpieczne tam, gdzie stały od zawsze. Rolnicy na nie uważali - To niemożliwe, by ktoś je uszkodził - uważają.
Nie oznacza to jednak wcale, że wrócą na swoje miejsce. Teraz decyzja jest w rękach konserwatora, a zapadnie najwcześniej w lutym, po oględzinach.
Burmistrz Michalak zapewnia, że jeśli konserwator nakaże, krzyże wrócą, ale... w inne miejsce. - Na pewno nie ustawimy ich tam, gdzie stały do tej pory. Usiądę do rozmów z właścicielem sąsiedniego pola, bo na drodze tego nie zostawię - stawia się Michalak.
Sam ma nadzieję, że krzyże będą mogły pozostać przy lokalnej parafii.
Wiekowe zabytki
W całej Polsce stoi do dziś kilkaset kamiennych krzyży pokutnych, które przez naukowców nazywane są "krzyżami pojednania". Proste i surowe kamienne formy stawiane były od XIII wieku na podstawie umowy między rodziną ofiary, a zabójcą. Ten zobowiązany był m. in. pokryć koszty pogrzebu i rozprawy sądowej, a na miejscu zbrodni musiał postawić właśnie pamiątkowy krzyż.
W całej Europie podobnych znaków pamięci jest kilka tysięcy. Za najstarszy uznaje się ten w dolnośląskich Stanowicach. Postawiony miał zostać w 1305 roku.
Autor: Mateusz Nawrocki, tam/iga/r / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | D. Rudnicki