- Wysoki Sądzie, ja jako człowiek, czuję się naprawdę niebezpieczny i proszę o całkowite odizolowanie mnie - powiedział przed ogłoszeniem wyroku 21-latek oskarżony o zabójstwo swojej byłej dziewczyny. Zadał jej ponad 100 ciosów nożem. Został skazany na dożywocie. Wyrok nie jest prawomocny.
- Działania oskarżonego zmierzały nie tylko do pozbawienia życia ofiary, ale zadały jej dodatkowe cierpienia fizyczne - mówiła prokurator podczas mowy końcowej. I przypomniała, że biegły sądowy nie był w stanie określić ile dokładnie ciosów otrzymała 19-latka. Wszystko dlatego, że niektóre z uderzeń były zadawane po kilka razy w to samo miejsce. Oskarżyciel publiczny wnioskował o dożywocie dla oskarżonego.
O wyjście na wolność będzie mógł ubiegać się po 40 latach
Z kolei jego obrońca nie negował, że Kamil M. działał ze szczególnym okrucieństwem. Jednak podkreślał, że on i sąd powinni mieć 100-procentową pewność, że 21-latek jest osobą zdrową. Mecenas dodawał, że on takiej pewności nie ma. Wątpliwości nie miał jednak sąd. Zdecydował, że mężczyzna resztę swoich dni spędzi w więzieniu. Co więcej, o warunkowe przedterminowe wyjście na wolność będzie mógł ubiegać się najwcześniej po 40 latach.
Jeszcze przed ogłoszeniem rozstrzygnięcia M. zabrał głos. - Wysoki Sądzie, ja jako człowiek, czuję się naprawdę niebezpieczny i proszę o całkowite odizolowanie mnie - powiedział 21-latek.
Udawał chorego psychicznie
- Oskarżony jest poczytalny, a to przesądza o winie - powiedział Tomasz Białek, sędzia Sądu Okręgowego w Świdnicy. I przypominał, że M. był poddany obserwacji psychiatrycznej. Wszystko dlatego, że biegli nie byli w stanie ocenić poczytalności mężczyzny po jednorazowym badaniu. - Oskarżony od samego początku usiłował symulować chorobę psychiczną. Symulacja ta była wyjątkowo nieudolna - wyjaśniał sędzia. Przykładowo oskarżony kierował - jak mówił sędzia - "pisma o różnej dziwnej treści". - Wszystko po to, by sprawiać wrażenie osoby chorej psychiczne - ocenił sąd.
Podobne pisma M. kierował także do swojego obrońcy. Jeden z nich zaczął słowami: "Witam panie mecenasie, jeżeli jest pan jeszcze ziemianinem".
Działanie Kamila M. sąd opisał jako "niewyobrażalne okrucieństwo" i "pastwienie się nad bezbronną ofiarą". Dodał też, że oskarżony nie przejawiał skruchy, ani refleksji nad tym co się stało. I ocenił, że szanse na resocjalizację 21-latka są wątpliwe.
Wyrok nie jest prawomocny.
Satysfakcji z rozstrzygnięcia nie krył ojciec zamordowanej dziewczyny. - To był chłopak naszej córki, miał wolny wstęp do nas. Kiedy chciał to przychodził. Moim zdaniem nie jest psychicznie chory, a to jego obrona, żeby nie iść do więzienia, a do zakładu - powiedział Zbigniew Bratownik.
Ona krzyczała, on zadawał ciosy
Do zbrodni doszło 9 stycznia 2017 roku na jednym z blokowisk w Ząbkowicach Śląskich. To właśnie wtedy Kamil M. przyszedł do mieszkania rodziców swojej byłej sympatii. Tego dnia dziewczyna powinna być w szkole. Na lekcje jednak nie poszła. Źle się czuła. W trakcie rozmowy miał odnieść wrażenie, że dziewczyna dziwnie się zachowuje i nie jest sobą.
M. wziął z kuchni nóż i zaczął zadawać dziewczynie ciosy. Mężczyzna relacjonował to tak: - W pewnym momencie, bez słowa, poszedłem do kuchni. Tam z suszarki wziąłem nóż, wróciłem do pokoju i zadałem jej pierwszy cios w gardło. Następnie zacząłem jej zadawać ciosy w okolice brzucha, klatki piersiowej oraz głowy. Ona zaczęła krzyczeć: "Co ty robisz?!", a potem: "Pomocy!".
- Uderzał po całym ciele. Pokrzywdzonej udało się wybiec z mieszkania na klatkę schodową, gdzie sprawca ją dogonił. Tam zadał jej kilka uderzeń rękami, po czym ponownie zaczął zadawać ciosy drugim nożem - relacjonował Tomasz Orepuk z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. M. sięgnął po drugi nóż, bo w pierwszym złamało się ostrze.
Nie był karany, był trzeźwy i poczytalny
Po tym co zrobił M. sam zgłosił się do policjantów. I opowiedział co chwilę wcześniej zrobił. Początkowo prokuratorzy mówili o tym, że sprawca zadał ofierze kilkanaście ciosów nożem. Jednak po sekcji zwłok okazało się, że ran na ciele dziewczyny było nie mniej niż sto.
M. wcześniej nie był karany. W chwili zdarzenia nie był pod wpływem alkoholu, ani narkotyków. Był poczytalny. Prokuratorzy uznali, że mężczyzna chciał zabić swoją byłą sympatię. Nie mieli też wątpliwości, że działał ze szczególnym okrucieństwem.
W trakcie śledztwa 21-latek przyznał się do zabójstwa dziewczyny. Jednak jak mówił prokurator: - Nie potrafił w żaden sposób się usprawiedliwić. Najprawdopodobniej motywem działania sprawcy był zawód miłosny.
Proces 21-latka ruszył pod koniec listopada 2017 roku.
Do zbrodni doszło w Ząbkowicach Śląskich:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | A. Pawlukiewicz