Obiecywał przyznanie władzy rodzicielskiej, umorzenie sprawy, bądź uchylenie aresztu. Co kto chciał. Za swoje "usługi" brał pieniądze - w sumie około 100 tysięcy złotych. Fałszywy prokurator wpadł w ręce policji. Mężczyźnie grozi do 8 lat więzienia.
- 35-letni Jacek L. podawał się za pracownika prokuratury apelacyjnej – mówi Małgorzata Kalus z wrocławskiej prokuratury okręgowej. - Wyszukiwał osoby, które mają problemy z prawem, a następnie oferował im swoją „pomoc”. Przy tym powoływał się na rzekome wpływy w prokuraturach i w sądach – dodaje.
Drogi blef
Jak zaznacza, mężczyzna jednak nigdy prokuratorem nie był. Nie skończył też prawa, a miał tylko wykształcenie zawodowe. To jednak nie przeszkadzało mu, by obiecywane wsparcie, miało swoją cenę.
- Podejrzany podejmował się załatwienia spraw, za co przyjmował pieniądze. Łącznie było to około 100 tys. zł – mówi Klaus.
"Działał pod przykryciem"
Według śledczych, aby się uwiarygodnić, 35-latek mówił, że pochodzi z rodziny prawniczej.
- W zależności od sytuacji, tłumaczył, że jego rodzice w przeszłości pracowali w Prokuraturze Generalnej bądź w Sądzie Najwyższym. Podawał też, że sam prowadzi najpoważniejsze śledztwa i działa „pod przykryciem” – mówi Klaus.
Rzeczywistość okazała się jednak zgoła inna. Jak się okazuje, mężczyzna był karany za oszustwa. Przebywał na zwolnieniu warunkowym z więzienia.
- Został tymczasowo aresztowany. Grozi mu teraz do 8 lat więzienia – dodaje Klaus.
Mężczyzna został przesłuchany w prokuraturze okręgowej
Autor: kp, dr/iga / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24