22-letni bomber z Wrocławia początkowo przyznał się do stawianego mu zarzutu o charakterze terrorystycznym. Teraz, według swojego pełnomocnika, ma przyznawać się jedynie do pozostawienia ładunku wybuchowego w autobusie linii 145. O co chodzi? Jak mówi jego obrońca Paweł R. mógł nie zrozumieć pytania, jakie zadał mu prokurator. Tymczasem śledczy dementują to co mówi obrońca.
Do wybuchu w centrum Wrocławia doszło 19 maja. Przez pięć dni policjanci z całej Polski szukali mężczyzny zarejestrowanego przez kamery monitoringu. W końcu funkcjonariuszom udało się zatrzymać podejrzanego mężczyznę. Okazało się, że to 22-letni student chemii z Politechniki Wrocławskiej.
Usłyszał zarzut popełnienia przestępstwa o charakterze terrorystycznym, usiłowania zabójstwa wielu osób przy użyciu materiałów wybuchowych i zarzut spowodowania zdarzenia, które zagrażało życiu i zdrowiu wielu osób.
- Paweł R. przyznał się do zarzutów i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień - mówił w ubiegłą środę Robert Tomankiewicz z wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. Czytaj więcej na ten temat
Obrońca: najpierw się przyznał, później zmienił zdanie
R. decyzją sądu został aresztowany na trzy miesiące. Okazuje się jednak, że przed sądem aresztowym nie przyznał się do wszystkiego, co zostało mu zarzucone.
- Podejrzany złożył krótkie wyjaśnienia. Przyznał się do tego, że pozostawił pakunek w autobusie. Pierwotnie przyznał się do stawianych zarzutów, później zmodyfikował stanowisko precyzując w jakim zakresie się przyznaje - powiedział Łukasz Wójcik, pełnomocnik Pawła R. Adwokat przyznał też, że jego klient nie wyjaśnił po co zostawił ładunek wybuchowy w autobusie linii 145.
Nie zrozumiał zarzutu?
Dlaczego 22-latek w ciągu kilkudziesięciu godzin zmienił przedstawianą przez siebie wersję wydarzeń?
- Podejrzany, gdy zapoznawał się z treścią zarzutu być może nie do końca zrozumiał wszystkie opisane w nim okoliczności - przyznaje Wójcik.
W taki obrót sprawy nie wierzy prokurator.
- Zarzut opisywany jest językiem polskim, w sposób bardzo szczegółowy. W dodatku językiem nieprawniczym, a prawie potocznym. Podejrzany oświadczył do protokołu, że rozumie treść zarzutu i przyznaje się do jego popełnienia - mówi prokurator Tomankiewicz.
"Oświadczenia podejrzanego mają drugorzędne znaczenie"
Prokurator podkreślił, że podejrzany może mówić prawdę, ale ma też prawo do mówienia nieprawdy. - Kwestią podejrzanego i jego obrońcy będzie wypracowanie linii obrony. Jednak materiał dowody jest na tyle mocny, że w jego świetle jakiekolwiek oświadczenia podejrzanego mają drugorzędne znaczenie - twierdzi Tomankiewicz.
I przyznaje, że w trakcie dotychczasowego postępowania Paweł R. dwukrotnie złożył oświadczenia procesowe: za pierwszym razem podczas przesłuchania w prokuraturze i później przed sądem. - Ich treść jest taka, że możemy ocenić je jako przyznanie się do konkretnego stawianego mu zarzutu - mówi prokurator.
Obrońca bombera nie wykluczył, że na dalszym etapie postępowania obrona będzie wnioskowała o zwolnienie z tymczasowego aresztu. Zaznaczył jednak, że na tym etapie postępowania jest za wcześnie, by o tym mówić.
Kierował się motywem finansowym?
Jak pisze "Gazeta Wyborcza" to może być linia obrony bombera. Paweł R. miałby przekonywać, że nie chciał nikogo zabić, a jedynie nastraszyć, by wyłudzić pieniądze. Według dziennika takie wyjaśnienia są są tym bardziej prawdopodobne, że sama prokuratura ma skłaniać się ku hipotezie, iż motywem działania 22-latka nie była żadna z ideologii, a względy finansowe. Śledczy mają łączyć eksplozję z telefonem, jaki kilka godzin przed nią, odebrał operator 112. W słuchawce usłyszał wtedy ultimatum: dacie złoto albo we Wrocławiu będą wybuchały bomby.
Mężczyznę zatrzymano w jego rodzinnym domu w Szprotawie:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław, Gazeta Wyborcza Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: policja dolnośląska