Po śmierci dzieci z bliźniaczej ciąży, z in vitro, na ławie oskarżonych zasiadło trzech lekarzy z wrocławskiego szpitala. W piątek dwóch z nich usłyszało wyroki skazujące. Trzeci z lekarzy został uniewinniony.
W akcie oskarżenia znalazły się nazwiska trzech lekarzy z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ul. Borowskiej we Wrocławiu: Mariusza Z., Aleksandra P. i Grzegorza M. Pierwszy z nich - szef Kliniki Ginekologii i Położnictwa - został w piątek uniewinniony przez sąd. Dwóch pozostałych lekarzy uznano winnymi.
Aleksander P., w ostatnich dniach maja 2011 roku pełniący obowiązki kierownika katedry ginekologii, został skazany za nieumyślne narażenie nienarodzonych bliźniąt na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Sąd uznał, że lekarz zaniechał decyzji o ponownym badaniu KTG (kardiotokografia; monitorowanie akcji serca płodu oraz skurczów mięśnia macicy), co skutkowało niedostateczną kontrolą płodu i niewykryciem na czas zagrożenia jego życia. Skazano go na dwa miesiące więzienia w zawieszeniu na rok. Dodatkowo musi zapłacić 30 tysięcy złotych zadośćuczynienia rodzicom dzieci.
Najwyższy wyrok zapadł wobec Grzegorza M., lekarza prowadzącego ciążę. Został skazany na karę łączną roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Został również zobligowany do zapłacenia 100 tysięcy złotych pokrzywdzonym. Ginekologa uznano winnym nieumyślnego narażenia dzieci na utratę życia lub zdrowia poprzez zaniechanie ponownego badania KTG wiedząc, że ciąża jest podwyższonego ryzyka. Uznano go również winnym nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka, które zmarło jeszcze w łonie matki. Skazany został również za nieumyślne narażenie na utratę życia lub zdrowia samej matki.
"Żaden wyrok krzywdy nie naprawi"
Lekarze od samego początku nie przyznawali się do zarzucanych im czynów. Adwokat Grzegorza M. zapowiedział już złożenie apelacji w tej sprawie, natomiast po rozprawie przed kamerami osobiście wypowiedział się Aleksander P. Był wyraźnie rozgoryczony.
- Dostałem dwa miesiące w zawiasach za to, że uratowałem kobietę. Ja przyjechałem wtedy w nocy. Nie musiałem. Cała rodzina zeznała przed sądem, że dzięki mnie, dlatego, że przyjechałem w nocy po cięciu, ona (matka bliźniąt - red.) żyje - mówił P.
Umiarkowanie zadowolony z werdyktu sądu był pełnomocnik pokrzywdzonych, który przyznał, że cieszy fakt, iż sąd uznał winę lekarzy, lecz w jego ocenie wymiar kar jest zbyt niski.
- Jest to ogromna tragedia, która spotkała moich klientów. Żaden wyrok tej krzywdy oczywiście nie naprawi, natomiast elementarne poczucie sprawiedliwości w tym zakresie, że sąd potwierdził winę lekarzy za tę sytuację, w jakiś sposób nas satysfakcjonuje - przyznaje Marek Niewiadomski, pełnomocnik pokrzywdzonych.
Wyrok jest nieprawomocny. Jego uzasadnienie zostało utajnione przez sąd.
Długie śledztwo, długi proces
Do wyżej opisanych wydarzeń doszło w maju 2011 r. Wówczas do szpitala trafiła pacjentka z ciążą bliźniaczą, którą określono jako ciążę wysokiego ryzyka. Bliźnięta zmarły: jeden z chłopców w łonie matki, drugi kilkadziesiąt minut po urodzeniu. Po tym zdarzeniu Katarzyna L. straciła możliwość zachodzenia w ciążę.
Proces rozpoczął się dopiero pięć lat po tym, jak we wrocławskim szpitalu doszło do tragedii. Śledztwo ciągnęło się długo, ponieważ m.in. ponad dwa lata czekano na opinie biegłych w postępowaniu przygotowawczym. Pokrzywdzeni stracili cierpliwość i oskarżyli prokuraturę o przewlekłość postępowania. Sąd Apelacyjny przyznał im rację i ukarał grzywną prokuraturę i sąd za opieszałość w rozpoczęciu procesu.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław