W ostatnią noc 2012 roku służby były postawione w stan gotowości. Częściej niż zwykle na ulicach Wrocławia można było spotkać patrole straży miejskiej i policji. Najwięcej było ich w centrum, gdzie na noworoczny pokaz fajerwerków przyszło 150 tys. osób.
Funkcjonariusze interweniowali też na ulicach. - Doszło do wypadku na ul. Grabiszyńskiej. 22-letni mężczyzna wpadł pod samochód. Zginął na miejscu. Kierowca auta był trzeźwy – mówi podkom. Kamil Rynkiewicz z dolnośląskiej policji. - Od północy do godziny 10.00 zatrzymaliśmy 31 nietrzeźwych kierowców - dodaje.
Pogotowie na rynku
Sporo pracy mieli też ratownicy medyczni, którzy swój punkt pierwszej pomocy zorganizowali w Sukiennicach. Kilkanaście osób już od wieczora pomagało rannym i nietrzeźwym imprezowiczom. Po północy mieli na swoim koncie 26 interwencji. Jak mówią, w wielu przypadkach na niesioną pomoc pacjenci odpowiadali agresją.
- W 90 proc. były to interwencje u osób będących pod wpływem alkoholu. Większość z nich miała urazy głowy, nosa i kończyn. Były też dwa przypadki zatrucia alkoholem, które skończyły się odwiezieniem na oddział ostrych zatruć – opisuje Szymon Czyżewski, ratownik medyczny.
Płonące tuje
Wrocławscy strażacy kilkadziesiąt razy musieli wyjeżdżać do palących się traw, balonów i śmietników. Wszystko przez nieuwagę mieszkańców przy odpalaniu fajerwerków.
Z ul. Białowieskiej strażacy dostali informację o płonącym dachu 12-piętrowego budynku. Okazało się, że paliły się kartony, z których ktoś wcześniej puszczał petardy. Nikomu nic się nie stało.
Autor: ansa/mz / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl | Maciej Wężyk