Ma 67 lat i właśnie przebiegł ekstremalny maraton na Antarktydzie. Hamował go wiatr o prędkości 100 km/h, atakowała śnieżyca, przeżył hipotermię... Mimo trudności, był drugi w swojej kategorii wiekowej. Wszystko dla dobra nauki, bo prof. Jan Chmura na własnej skórze sprawdza, jak reaguje organizm człowieka w wieku powyżej 60. roku życia na wysiłek na różnych kontynentach. O swoich obserwacjach opowiada studentom.
Na początku podziwiałem piękną atmosferę, z uśmiechem mijałem pingwiny, foki... W połowie trasy trudno było się skupić na pięknie przyrody prof. Jan Chmura
Prof. Jan Chmura wykłada fizjologię w Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu. I właśnie zaangażowanie w zawód sprawiło, że zaczął biegać.
- W maratonach bierze udział coraz więcej starszych osób, ale nie ma wielu badań na temat tego, jak na tak wielki wysiłek reaguje ich organizm. Postanowiłem to sprawdzić na własnej skórze - opowiada.
Stworzył swój autorski projekt, który nazwał "Maraton na siedmiu kontynentach" i zaczął przygotowywać się do pierwszych startów. Przed Antarktydą były starty w Rio de Janeiro czy w Johannesburgu w Afryce. - Bieg na Antarktydzie był najtrudniejszy, najbardziej ekstremalny. W sumie przed startem w nim przebiegłem 3,5 tys. km, ale na niektóre sytuacje nie mogłem się przygotować - wyjaśnia.
Rygorystyczne przepisy...
Maraton na Antarktydzie to nie tylko przebiegnięcie dystansu 42 km 195 m. Aby w nim wystartować, trzeba spełnić wiele, na pozór absurdalnych, warunków. - Na kontynencie w tym samym momencie nie może przebywać więcej niż sto osób, więc bieg podzielony został na dwa dni. Zanim zejdzie się na ląd, sprawdzane są ubrania - buty, koszulki i spodnie muszą być krystaliczne czyste. Te przepisy wymyślono, żeby nie przenieść na kontynent nowych bakterii ani żeby nie zniszczyć tamtejszej przyrody - tłumaczy.
Prof. Jan Chmura w biegu wystartował 13 marca. - Na początku podziwiałem piękną atmosferę, z uśmiechem mijałem pingwiny, foki... W połowie trasy trudno było się skupić na pięknie przyrody - uśmiecha się prof. Chmura.
...ekstremalny bieg...
O reakcjach swojego organizmu opowiadam studentom. To wiedza, której nie zdobędą nigdzie indziej, nie przeczytają o tym w żadnej książce prof. Jan Chmura
Przyznaje, że nie spodziewał się aż takich dokuczliwych okoliczności na trasie. Warunki były najtrudniejsze w historii biegu - wiatr wiał z prędkością 100 km/h, a przedzieranie się przez lodowe góry utrudniała śnieżyca.
- To wszystko sprawiało, że mimo przebierania nogami, czasami stałem w miejscu. Do tego doszło wychłodzenie organizmu, właściwie przeżyłem hipotermię w trakcie biegu - ocenia fizjolog.
Nie poddał się nawet wtedy, gdy zamarzła mu woda w butelce. Wycieńczony, wychłodzony i odwodniony dotarł na metę tego dnia pierwszy, a ostatecznie zajął drugie miejsce w kategorii wiekowej od 60 do 67 lat.
- Miałem lodowate stopy, lodowate dłonie, a moje ruchy były tak nieskoordynowane, że nie potrafiłem napić się ciepłej herbaty po biegu.... Ale już następnego dnia byłem w pełni sił, gotowy do kolejnego biegu. Mój organizm szybko się zregenerował, bo atmosfera na Antarktydzie jest krystalicznie czysta - twierdzi.
...i triumf nauki
Czy warto aż tak poświęcać się dla nauki? Według profesora, i owszem. - Wróciłem po maratonie do swoich studentów i przekazałem im sensacyjne dane, opowiedziałem o swoich obserwacjach... To wiedza, której nie zdobędą nigdzie indziej, nie przeczytają o tym w żadnej książce - wyjaśnia.
I już zapowiada, że nie spocznie na laurach - przygotowuje się do kolejnego maratonu, tym razem w Sydney. Tym biegiem prof. Jan Chmura zakończy swój eksperyment badawczy.
Autor: mir / Źródło: TVN24 Wrocław, wroclaw.pl
Źródło zdjęcia głównego: arch. prywatne