Data 13 października nie jest specjalnie szczęśliwa - ocenił w "Kawie na ławę" rzecznik prezydenta Błażej Spychalski. Skomentował słowa Mateusza Morawieckiego, który na konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Katowicach mówił o tym dniu jako dacie wyborów parlamentarnych. Oficjalnie żaden termin nie został jeszcze ogłoszony. - Premier Morawiecki ma zdolność do psucia wszystkiego, czego się dotknie, więc zepsuł datę 13 października - ocenił europoseł PO Andrzej Halicki.
Błażej Spychalski, rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy podkreślił w TVN24, że nie ma decyzji co do terminu wyborów. Przypomniał, że zgodnie z konstytucją i Kodeksem wyborczym prezydent ma czas do 14 sierpnia.
Pytany, skąd premier wie, że 13 października odbędą się wybory, Spychalski odparł: "to jest dobre pytanie do pana premiera".
Rzecznik prezydent zauważył, że jest pięć terminów, w których możliwe jest przeprowadzenie wyborów, czyli 13, 20, 27 października oraz 3 lub 10 listopada. Dodał, że "jedne daty są pewnie bardziej, drugie są trochę mniej szczęśliwe". Zdaniem Spychalskiego, data 13 października "nie jest specjalnie szczęśliwa". Na uwagę, że tego dnia o godzinie 20.45 odbędzie się mecz Polska - Macedonia Północna na Stadionie Narodowym w ramach eliminacji do piłkarskiego Euro 2020, Spychalski odpowiedział: w Pałacu Prezydenckim przeprowadzamy szeroką analizę pod każdym względem, jeżeli chodzi o termin wyborów.
Przyznał, że ta kwestia również jest brana pod uwagę. - Mecze reprezentacji Polski są bardzo ważne - dodał.
"Gdyby było rodeo, mielibyśmy ten 13 października z główki"
Paweł Kukiz, lider Kukiz'15 ocenił, że "raczej prezes PiS (Jarosław Kaczyński-red.) powiedział premierowi, kiedy są wybory".
- Może (Kaczyński-red.) nie interesuje się piłką nożną, natomiast gdyby było rodeo, z całą pewnością mielibyśmy ten 13 (października-red.) z główki - stwierdził.
Kukiz ocenił, że "nie dość, iż mamy fatalną ordynację wyborczą, w której tylko partie mogą wystawić kandydatów do Sejmu, to oprócz tego manipuluje się terminami w taki sposób, żeby absolutnie wykluczyć wszystkie inne mniejsze opcje polityczne z procesu wyborczego".
Premier "zepsuł datę"
Europoseł PO Andrzej Halicki powiedział z kolei, że "premier Morawiecki ma zdolność do psucia wszystkiego, czego się dotknie, więc zepsuł datę 13 października". Ocenił, że w związku z tym wybory odbędą się 20 października.
Podkreślił, że data wyborów powinna być ogłoszona szybko.
"13 lub 20 października najlepsze z dat"
Bartosz Kownacki z PiS powiedział, że "tylko terminy październikowe są brane pod uwagę". Dodał, że albo 13, albo 20 października. - Te z końca października i z listopada nie wchodzą w grę, bo jest Wszystkich Świętych, Święto Niepodległości - tłumaczył.
Zaznaczył, że wybór terminu należy do prezydenta, ale jak zauważył, "prezydent też jest politykiem, ma swoje doświadczenia". - Wie, że na przykład zrobienie (wyborów-red.) 10 listopada jest pewnym ryzykiem, ponieważ to jest długi weekend, 11 listopada też jest świętem państwowym i duża część ludzi wyjedzie poza swoje miejsce zamieszkania i będzie im trudniej głosować, więc to na pewno też prezydent analizuje - tłumaczył. W ocenie Kownackiego, 13 lub 20 października są najlepsze z dat.
Zgorzelski: znaczenie ma to, kiedy data zostanie ogłoszona
- Czy nam się to podoba czy nie, nie tylko teraz, ale i wcześniej data wyborów była tylko i wyłącznie decyzją polityczną i jest nią nadal bez względu na to, kto rządzi - zaznaczył Piotr Zgorzelski (PSL). Dodał, że prezydent Duda ustali tę datę z obozem rządzącym.
- Tak samo wcześniej, ani prezydent (Bronisław) Komorowski, ani (Aleksander) Kwaśniewski nie wróżyli z fusów, tylko konsultowali ze środowiskami sobie bliskimi. Więc naprawdę, czy to będzie 13 czy 20 - bo tylko w tych widełkach się poruszamy - z punktu widzenia kampanii wyborczej tydzień nie ma kompletnie żadnego znaczenia - ocenił.
Dodał, że "znaczenie ma to, kiedy data zostanie ogłoszona". Również Paulina Piechna-Więckiewicz z Wiosny stwierdziła, że zastanawianie, się "skąd się weźmie termin wyborów jest bez sensu". - Możemy dywagować, czy to jest kwestia tego, że premier Morawiecki wykopał to z bursztynem z Mierzei Wiślanej (...) ale wiemy o tym, że decyduje prezes Kaczyński - dodała.
Zgodziła się, że im później zostanie ogłoszony termin wyborów, tym "mniej szansy na to, żeby w demokratycznym procesie wyborczym wzięła udział większa ilość komitetów, dlatego, że 14 dni na zebranie w jednym okręgu ponad 6,5 tysiąca podpisów, to jest naprawdę bardzo duża robota organizacyjna".
Autor: js/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24