Pod koniec sierpnia w Krakowie doszło do stłuczki dwóch samochodów Służby Ochrony Państwa. W limuzynę SOP, którą miał jechać prezydent Andrzej Duda, uderzyło drugie auto tej formacji - ustalił portal tvn24.pl. Na pytanie, czy głowa państwa była obecna w pojeździe, MSWiA odpowiedziało, że "sytuacja nie miała wpływu na bezpieczeństwo osób ochranianych".
Według naszych rozmówców zbliżonych do Służby Ochrony Państwa, jednym z największych problemów tej służby jest brak odpowiedniej liczby doświadczonych kierowców, a major Paweł Olszewski, pełniący od czerwca funkcję komendanta SOP, niewiele w tym względzie zmienił.
- Wciąż jeździ w grupach ochronnych młodzież i cały czas zdarzają się stłuczki. Jedyna różnica polega na tym, że teraz te stłuczki są lepiej ukrywane i nie wychodzą na jaw - wyjaśnia rozmówca tvn24.pl.
Samochód ochrony uderza w tył limuzyny z prezydentem
Tak było również - jak zaznacza - w przypadku stłuczki w grupie ochronnej Andrzeja Dudy, do której doszło pod koniec sierpnia w Krakowie.
- W tył samochodu głównego, czyli audi A8 z prezydentem na pokładzie, uderzył drugi ochronny samochód - mówi.
MSWiA: sytuacja bez wpływu na bezpieczeństwo
Służby prasowe MSWiA w odpowiedzi na nasze pytanie, potwierdziły, że do stłuczki doszło 28 sierpnia.
"Podczas zatrzymania kolumny SOP na skrzyżowaniu przed sygnalizatorem doszło do nieznacznego naruszenia zderzaka jednego z pojazdów, drugi pojazd nie posiadał żadnych uszkodzeń" - napisał wydział prasowy resortu.
Na nasze pytanie, czy w momencie stłuczki prezydent był w jednym z aut, uzyskaliśmy tylko odpowiedź, że "sytuacja nie miała wpływu na bezpieczeństwo osób ochranianych".
Mirosław Depko, były szef transportu w Biurze Ochrony Rządu (poprzedniku SOP), podkreśla w rozmowie z tvn24.pl, że przy dobrym wyszkoleniu kierowców taka sytuacja nie powinna się zdarzyć.
- To efekt stawiania na mało doświadczonych kierowców, którzy nie potrafią ze sobą współpracować podczas jazdy w kolumnie. Kierowcy powinni się komunikować za pomocą świateł stopu i kierunkowskazów. Dzięki temu jadący z tyłu wie, co zamierza ten drugi - tłumaczy ekspert.
"To pancerne audi jest pechowe"
Jego zdaniem uderzenie w tył samochodu jest najbardziej niebezpieczne dla siedzących w nim pasażerów.
- Głowa leci do przodu i dochodzi do uszkodzenia kręgów szyjnych. Gdyby uderzył mocniej, to prezydent chodziłby w kołnierzu. Największym zagrożeniem dla VIP-ów jest ich ochrona - zauważa Depko.
Inny nasz rozmówca zwraca uwagę, że w wyniku stłuczki doszło do uszkodzenia pancernej limuzyny prezydenta.- To pancerne audi jest pechowe. Jedno takie zostało skasowane podczas wypadku z Beatą Szydło w Oświęcimiu i już nie wróci - komentuje źródło zbliżone do SOP.
Do wypadku w Oświęcimiu, w którym została ranna ówczesna premier Beata Szydło, doszło w lutym 2017 roku. Między pierwszy pojazd z kolumny premier a samochód główny wjechało seicento, zmuszając kierowcę limuzyny wiozącej premier Szydło do gwałtownego manewru, który skończył się uderzeniem w drzewo.
Długa lista stłuczek
W kwietniu dziennikarze tvn24.pl ustalili, że od grudnia ubiegłego roku do uszkodzeń samochodów Służby Ochrony Państwa - należących między innymi do ochrony prezydenta, premiera, marszałka Sejmu i ministra sprawiedliwości - doszło 11 razy. Koszt naprawy aut wyniósł ponad 133 tysiące złotych.
Według naszych rozmówców nie były to wszystkie stłuczki, bo drobnych uszkodzeń się nie zgłasza. Służba Ochrony Państwa odmówiła wówczas komentarza w tej sprawie, zasłaniając się tajemnicą.
Autor: Grzegorz Łakomski / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Rafal Klimkiewicz / Newspix.pl