- Sygnalizowałem, że trzeba szukać motywu. Chodziło o sprawdzenie między innymi rozmów telefonicznych między policjantami - podkreślił Maciej Stachowiak, ojciec 25-letniego Igora, który zmarł w komisariacie w 2016 roku. Z akt śledztwa przesłanych przez poznańską prokuraturę do Sądu Rejonowego we Wrocławiu wynika, że jeden z policjantów oskarżonych w tej sprawie miał wcześniej zatarg z Igorem.
W rozmowie z TVN24 Maciej Stachowiak wyjaśnił, że o nowych okolicznościach dotyczących śmierci syna dowiedział się z mediów. - Już kiedyś, rozmawiając po śmierci Igora z jego kolegami, dowiedziałem się o takim incydencie, że miał miejsce - tłumaczył.
- Wystąpiłem do prokuratury o udostępnienie akt tej sprawy. Prokuratura odmówiła - powiedział Stachowiak. Sprecyzował, że o dokumenty zwrócił się do prokuratury wrocławskiej. - Mówiłem, sygnalizowałem, że trzeba szukać motywów. Chodzi o sprawdzanie między innymi rozmów telefonicznych między policjantami. Jeden z nich podczas interwencji na Rynku doznał jakiegoś urazu barku i może to też był jakiś odwet. W tym kierunku szliśmy, szukając motywów - mówił Maciej Stachowiak. - Jeżeli mój syn złożył doniesienie do prokuratury, zrobił obdukcję i miał jakieś 20 śladów na ciele - obdukcja o tym mówi - to nie mam żadnych wątpliwości, że mógł być to po prostu odwet - podkreślił.
Zatarg z policją?
W czerwcu 2013 roku patrol policji został wezwany na stację benzynową na rogu Hallera i Grabiszyńskiej we Wrocławiu. Igor Stachowiak miał się awanturować, według relacji obsługi stacji był agresywny, groził kasjerowi. Jak ustalono w toku śledztwa, był pod wpływem alkoholu.
Na miejsce przyjechało dwóch policjantów. W trakcie interwencji 22-letni wtedy Stachowiak stawiał im opór. W końcu został skuty i według raportu funkcjonariuszy przewieziony na komisariat Wrocław-Grabiszynek.
Śledztwo umorzone
Po tych wydarzeniach Igor Stachowiak złożył zawiadomienie w prokuraturze. Przedstawił w nim inną wersję wydarzeń. Według niego - jak czytamy w aktach - nieoznakowany radiowóz co prawda jechał w stronę komisariatu, ale zamiast do niego, policjanci mieli pojechać w stronę ogródków działkowych. Jak relacjonował Stachowiak, policjant siedzący z przodu po stronie pasażera, przesiadł się na tylną kanapę i usiadł koło niego. Wówczas miał razić go paralizatorem, który znajdował się w latarce. Oprócz tego Stachowiak miał zostać pobity.
Później biegli potwierdzili, że mężczyzna doznał obrażeń, które mogły powstać w czasie i okolicznościach podanych przez Stachowiaka.
Mimo to w w listopadzie 2013 roku śledztwo zostało umorzone. Prokuratura nie dopatrzyła się nadużyć ze strony policjantów. Według śledczych ich zeznania były spójne i logiczne. Natomiast Igor Stachowiak został oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy.
W 2016 roku ten sam policjant był jednym z czterech, którzy mieli znęcać się nad Stachowiakiem w toalecie budynku komisariatu przy ul. Trzemeskiej. Po śmierci 25-latka odszedł z policji i wstąpił w szeregi Żandarmerii Wojskowej. Kiedy usłyszał prokuratorskie zarzuty, został zawieszony w obowiązkach do czasu zakończenia procesu.
Śmierć w komisariacie
Igor Stachowiak został zatrzymany 15 maja 2016 roku na wrocławskim rynku. Kilka godzin później zmarł. Reporter Wojciech Bojanowski dotarł do nagrań i informacji pokazujących, jak wyglądała policyjna interwencja. Na nagraniach z kamery umieszczonej w paralizatorze widać leżącego na podłodze toalety mężczyznę. Jest skuty kajdankami i kilkukrotnie rażony prądem.
Śledztwo w sprawie śmierci 25-latka prowadziła Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Po jego zakończeniu oskarżono czterech, byłych już, policjantów. Zdaniem prokuratorów mężczyźni przekroczyli uprawnienia i znęcali się nad pozbawionym wolności zatrzymanym. Za to byli policjanci odpowiedzą przed sądem. Grozi im do pięciu lat pozbawienia wolności. Pierwszą - organizacyjną - rozprawę wyznaczono na 18 maja.
Autor: tmw, ib//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24