Po lądowaniu helikopterem ministra Joachima Brudzińskiego w czasie meczu trampkarzy, ruszyła kontrola w policji – dowiedział się tvn24.pl. - Minister jest wściekły, urzędnicy resortu żądają, by spadły głowy – mówią nam policyjni związkowcy.
Potwierdziliśmy w Komendzie Głównej Policji, że trwa już kontrola dotycząca wszystkich okoliczności lotu i lądowania ministra policyjnym Black Hawkiem.
- Źle wypada ocena pracy zastępcy komendanta powiatowego policji w Choszcznie oraz naczelnika jednego z wydziałów. Mogli wskazać inne lądowisko, a nie ograniczyć się do przepędzenia dzieciaków – usłyszeliśmy w centrali policji.
Związkowcy inaczej oceniają kontrolę: - Minister jest wściekły, urzędnicy resortu żądają, by spadły głowy – mówią tvn24.pl i zapowiadają: - Będziemy monitorować kontrolę.
Black Hawk i "lot na oficjalne i zaplanowane uroczystości"
Minister Joachim Brudziński wsiadł na pokład policyjnego Black Hawka w sobotę. Towarzyszył mu m.in. wiceminister Paweł Szefernaker, Komendant Główny Straży Pożarnej Leszek Suski oraz tajemnicza i wpływowa postać w resorcie Edward Zaremba, były wieloletni kierowca Jarosława Kaczyńskiego, teraz w MSWiA pełnomocnik ministra ds. związków zawodowych.
"Był to lot na oficjalne i zaplanowane uroczystości z udziałem strażaków z całego województwa. Obecność ministra była konieczna, gdyż wręczał on m.in. odznaczenia prezydenta. Zatem absolutnie nie jest prawdą, że minister kiedykolwiek wykorzystał policyjny śmigłowiec do lotów na spotkanie wyborcze. Przeloty zawsze wynikały z realizacji obowiązków służbowych ministra spraw wewnętrznych" – brzmi odpowiedź, jaką otrzymaliśmy z biura prasowego resortu spraw wewnętrznych.
"I tak spędziliby te godziny w powietrzu"
Jak to możliwe, że minister poleciał na uroczystość Straży Pożarnej policyjnym helikopterem, w środku kampanii wyborczej, w której bierze udział?
"Nowy śmigłowiec w ramach tzw. resursu i nalotu pilotów powinien wylatać odpowiednią liczbę godzin. Minister Joachim Brudziński podkreślił, że piloci i tak spędziliby te godziny w powietrzu i nie została wydana na to żadna dodatkowa złotówka z budżetu państwa" – brzmi odpowiedź biura prasowego MSWiA.
Resort odniósł się też do naszego pytania o to, dlaczego minister Brudziński wykorzystał do podróży akurat ten środek transportu.
"Podkreślamy, że każdorazowo środek transportu jest wybierany adekwatnie do kalendarza ministra, miejsca i charakteru wizyty. Minister korzysta z policyjnego śmigłowca Black Hawk sporadycznie – do tej pory miało to miejsce cztery razy. Wszystkie te loty były realizacją obowiązków służbowych szefa MSWiA. Były to m.in. otwarcie 100 posterunku Policji w Dubeninkach (mowa o setnym posterunku odtworzonym w Polsce od roku 2016 - red.), promocja oficerska w Szczytnie, jak również odprawa Straży Granicznej w Huwnikach. Zdecydowanie najczęściej szef MSWiA porusza się samochodem służbowym SOP" – brzmi odpowiedź pionu prasowego MSWiA.
Co ciekawe, obecny wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński krytykował wykorzystywanie policyjnego śmigłowca, gdy był posłem opozycji. Media wtedy ujawniły, że z takiego transportu korzystał w 2013 r. ówczesny zastępca komendanta głównego policji Krzysztof Gajewski, by wrócić do domu w Gdańsku. Również wtedy rzecznik policji i ministerstwa wyjaśniali, że "maszyna i piloci i tak muszą latać, by się szkolić".
- Powinienem pogratulować pijarowskiego skonstruowania wystąpienia i to czynię. Oczywiście wszystko jest małe, drobne, nieważne, wątpliwe, bo cóż to takiego, że komendant Gajewski lata śmigłowcem policyjnym. Przecież trzeba go testować, odpalać co jakiś czas – mówił Zieliński podczas posiedzenia komisji spraw wewnętrznych w Sejmie sześć lat temu, 9 maja 2013 roku.
Za lot trzeba zapłacić
Sprawdziliśmy też, jakie są podstawy w prawie, by delegacja ministrów i strażaków poleciała na lokalne obchody święta strażaków policyjnym "śmigłem".
Odpowiedź kryje się w zarządzeniu komendanta głównego policji dotyczącym "metod i form wykonywania zadań przez służbę Lotnictwo Policji". W paragrafie 32 dopuszczona jest możliwość użycia "statków powietrznych" na rzecz "centralnych organów państwa". Z zastrzeżeniem, że w takim przypadku "wydatki są refundowane" później policji.
- Black Hawki nie weszły jeszcze w pełni do użycia. Piloci szkolą się, wylatują godziny, zdobywając doświadczenie na tych nowych maszynach – mówią nasze źródła w policji, zastrzegając sobie anonimowość.
O samym zakupie tych maszyn przez policję niewiele wiadomo. Nie odbył się żaden przetarg. Wiadomo, że pieniądze pochodziły z budżetu Ministerstwa Obrony Narodowej na modernizację armii. Miały one służyć głównie funkcjonariuszom Biura Operacji Antyterrorystycznych. Na razie jednak piloci nie mają odpowiednich certyfikatów.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: twitter.com/jbrudzinski