Marian Banaś po bezpłatnym urlopie wrócił do pracy na stanowisku szefa Najwyższej Izby Kontroli i oświadczył, że nadal "z najwyższą starannością" będzie wykonywał swoje obowiązki. W Prawie i Sprawiedliwości zmieniła się retoryka obrony prezesa NIK. Jeszcze do niedawna politycy PiS stawali murem za Marianem Banasiem. Teraz niechętnie komentują sprawę.
Prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś w środę otrzymał z Centralnego Biura Antykorupcyjnego listę zastrzeżeń po kontroli jego oświadczeń majątkowych - ma tydzień, by się do nich odnieść. Chociaż sprawa nie doczekała jeszcze swego finału, Marian Banaś wrócił do pracy i zadeklarował w oświadczeniu, że powierzone mu obowiązki prezesa NIK "będzie wypełniał bezstronnie i z najwyższą starannością".
"Uczciwy, niezłomny, kryształowy”
W czwartek politycy PiS nie kryli zaskoczenia z powrotu prezesa NIK do pracy. - Spodziewałem się innego rozwiązania - przyznał Aleksander Bobko. Według "Rzeczpospolitej" Marian Banaś miał zrezygnować z funkcji, bo taka miała być decyzja władz Prawa i Sprawiedliwości.
W ciągu trzech tygodni od wybuchu afery, którą ujawnili reporterzy "Superwizjera" TVN, znacząco zmieniła się retoryka polityków PiS w tej sprawie.
23 września Ryszard Czarnecki podkreślał, że Marian Banaś "jest człowiekiem uczciwym i co do tego nie ma żadnych wątpliwości". - Niczego nie ukradł, niczego złego nie zrobił, a to, co się działo w domu będącym jego własnością, było poza jego wiedzą - zapewnił eurodeputowany.
Dzień później marszałek Sejmu Elżbieta Witek przyznała, że zna Mariana Banasia "dosyć długo i może powiedzieć o nim w samych superlatywach", a 26 września wicepremier Jarosław Gowin zapewniał, że "Marian Banaś jest człowiekiem o takich standardach, że gdyby się pojawiły uzasadnione wątpliwości co do jego oświadczenia majątkowego, jest pewien, że poda się do dymisji".
- Nie wierzę, że Marian Banaś osobiście popełnił jakiekolwiek przestępstwo - komentował 9 października Bogdan Pęk z Prawa i Sprawiedliwości. - Być może nie dopilnował pewnych rzeczy. Znam Mariana Banasia od 30 lat i był to człowiek niezłomny - dodał.
Marszałek Senatu Stanisław Karczewski 22 września mówił, że zna świetnie Mariana Banasia. - Jest człowiekiem kryształowym, niezwykle uczciwym, bardzo solidnym, twardym politykiem - zapewniał.
"Banaś nie jest członkiem PiS"
Karczewski teraz przyznaje, że Prawo i Sprawiedliwość byłoby "w bardziej komfortowej sytuacji, gdyby do tego wyboru nie doszło". Europoseł PiS Patryk Jaki przyznał, że od momentu emisji reportażu "Superwizjera" TVN "podchodził sceptycznie wobec zachowania Banasia".
Politycy partii rządzącej dystansują się od Mariana Banasia. Jan Żaryn z PiS uważa, że "sprawa prezesa NIK-u to jest sprawa wizerunkowa samego pana Banasia", a europoseł Joachim Brudziński stwierdził, że "prezes Najwyższej Izby Kontroli pracuje już na swój wizerunek".
Eurodeputowany PiS poszedł nawet krok dalej i powiedział, że Banaś nie jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości, ale sam prezes NIK 23 września w telewizji państwowej jednoznacznie identyfikował się jako związany z rządzącą partią. - Wystąpię z wnioskiem do pani marszałek o urlop bezpłatny, zawieszę swoją funkcję do czasu wyjaśnienia tej sprawy przez CBA i to są właśnie standardy Prawa i Sprawiedliwości, działaczy związanych z tą opcją - powiedział.
"Będę bronił niezależności i bezstronności NIK"
Marian Banaś udał się na bezpłatny urlop 27 września, po emisji reportażu "Superwizjera" TVN, który wskazał na wątpliwości dotyczące oświadczeń majątkowych prezesa Najwyższej Izby Kontroli.
W wydanym w czwartek oświadczeniu, już po powrocie do pracy, zadeklarował, że będzie "przeciwstawiał się wszelkim próbom ataku na jego osobę jako Prezesa Najwyższej Izby Kontroli".
"Stanowczo również oświadczam, że będę bronił niezależności i bezstronności Najwyższej Izby Kontroli jako naczelnego organu kontroli państwowej" - napisał Banaś.
Sprawa Banasia, jego oświadczeń i nieruchomości
W wyemitowanym 21 września reportażu dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel przyjrzał się kamienicy w krakowskim Podgórzu, którą do oświadczeń majątkowych wpisywał Marian Banaś. Trafił na prowadzony tam hotel na godziny i spotkał przestępcę skazanego prawomocnym wyrokiem.
Wspomniany przestępca odbył przy dziennikarzu rozmowę telefoniczną, twierdząc, że rozmawia z Banasiem.
Po publikacji reportażu prezes NIK tłumaczył, że wynajął kamienicę synowi tego mężczyzny. - To nie jest mój żaden dobry znajomy, ja nie utrzymuję żadnych bliższych kontaktów z tamtym środowiskiem. Ten, którego pokazano w "Superwizjerze", to jest ojciec młodego człowieka, który wynajął mój dom pod działalność hotelarską - odpowiedział Banaś w wywiadzie dla telewizji państwowej.
Tłumaczył, dlaczego zdecydował się wynająć kamienicę za 5 tysięcy miesięcznie. - Ta niższa cena wzięła się stąd, że ta kamienica miała być kupiona na podstawie umowy przestępnej. W finale później, już przy rozliczeniu, ta cena miała być wyrównana - przekonywał.
Posłowie klubu Platformy Obywatelskiej - Koalicji Obywatelskiej informowali we wtorek, iż "weszli w posiadanie informacji, że na biurko marszałek Sejmu Elżbiety Witek trafiła rezygnacja pana prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia". Marszałek Witek zaprzeczyła tym doniesieniom. W środę informacje zdementowała też Najwyższa Izba Kontroli.
Miał odmówić podania się do dymisji
Według ustaleń "Rzeczpospolitej" zgodnie z decyzją władz Prawa i Sprawiedliwości Marian Banaś miał złożyć we wtorek, do godziny 12. dymisję. Sprawa miała być "przesądzona i ostateczna", ale zdaniem rozmówców "Rzeczpospolitej" szef NIK miał się sprzeciwić.
Jak napisał dziennik, miał oznajmić, że nie odejdzie ze stanowiska, bo nie ma sobie nic do zarzucenia.
Autor: asty,js//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24