Wiara i światopogląd - na tym poziomie trudno polemizować w sprawie aborcji. Ale w tym sporze pojawiają się też argumenty, które w jaskrawy sposób przeczą faktom. Materiał Artura Warcholińskiego z "Czarno na białym" TVN24.
W listopadzie 2017 roku zwolennicy zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce złożyli w Sejmie podpisy pod obywatelskim projektem ustawy "Zatrzymaj aborcję". - To jest apel do posłów o to, aby uchwalili prawo i aby zrobili to niezwłocznie. Co 8 godzin w którymś z polskich szpitali w bardzo brutalny sposób zabija się dziecko z podejrzeniem niepełnosprawności lub choroby. Są to bardzo brutalne procedury - mówiła wówczas Kaja Godek z fundacji Życie i Rodzina, która od kilku lat jest najbardziej rozpoznawalną i najbardziej aktywną postacią tak zwanych ruchów pro-life.
Dane, zawarte w sprawozdaniu Rady Ministrów z wykonywania i skutków stosowania ustawy z dnia 7 stycznia 1993 roku, wskazują, że w 2016 roku wykonano łącznie 1098 legalnych aborcji. Odnotowano jeden przypadek usunięcia ciąży, będącej efektem gwałtu, 55 ze względu na zagrożenie życia lub zdrowia matki i 1042 ze względu na ciężkie i nieodwracalne upośledzenie płodu albo nieuleczalnej choroby.
"Diagnostyka prenatalna w tej chwili w Polsce kwitnie"
Reporter "Czarno na białym" rozmawiał z prof. dr hab. n. med. Romualdem Dębskim - kierownikiem Kliniki Położnictwa i Ginekologii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Szpitalu Bielańskim w Warszawie, członkiem kilku towarzystw naukowych. Zweryfikował on argumenty strony, która projektem "Zatrzymaj aborcję", jak mówi prof. Dębski, w zasadzie wyeliminuje możliwość dokonania legalnego przerwania ciąży.
- Od lat kończę opis badania ultrasonograficznego takim sformułowaniem: "wada nierokująca na przeżycie", czy "wada uniemożliwiająca prawidłowy rozwój pourodzeniowy". Mogą stanowić uzasadnienie do wystąpienia przez pacjentkę o wcześniejsze zakończenie ciąży. I kropka. Nie mówię, że pani ma przerwać ciążę. Nie za bardzo wierzę, że ktoś mówił pani Kai Godek, że ona ma przerwać ciążę z dzieckiem z zespołem Downa, z wadą serca. My rodzimy dzieci z zespołem Downa. Te dzieci są operowane, bo one dość często mają wadę serca. One są normalnie operowane, normalnie leczone, jeżeli taka jest wola rodziców. W moim przekonaniu rodzicom trzeba dać prawo wyboru - podkreślił ginekolog.
To prawo wyboru ma zostać według projektu ustawy "Zatrzymaj aborcję" odebrane. A przemawiają za tym kontrowersyjne argumenty, których zwolennicy zaostrzenia prawa aborcyjnego używają.
- Dzisiaj lekarze boją kierować na badania prenatalne, bo wiedzą, że wynik badan jest podstawą do zabicia człowieka, a to nie jest misja medyka - mówiła 20 marca br. Godek w "Kropce nad i" TVN24.
Prof. Dębski stanowczo zaprzeczył tym słowom. - Diagnostyka prenatalna w tej chwili w Polsce kwitnie. Jest ogromna dostępność - podkreślił.
Godek stwierdziła również, że "badania prenatalne wykonuje się około 15.-20. tygodnia ciąży, kilka tygodni czeka się na wyniki tych badań, lądujemy w szóstym miesiącu i wtedy się morduje dzieci".
- W Polsce powinno być wykonane takie podstawowe badanie w pomiędzy 11. a 14. tygodniem ciąży. W granicach 15.-16. tygodnia ciąży wykonywana jest amniopunkcja genetyczna. I obecnie czas oczekiwania na wynik amniopunkcji to są dni. Kiedyś to było kilka tygodni, rzeczywiście była taka sytuacja, że miesiąc się czekało na wynik kariotypu. W tej chwili badania są wykonywane w ciągu kilku, najwyżej kilkunastu dni, czyli tak naprawdę jesteśmy w granicach 17.-18. tygodnia ciąży - tłumaczył ginekolog.
"Większość przypadków legalnych aborcji dotyczy dzieci z zespołem Downa"
Posłanka PiS Mirosława Stachowiak-Różecka mówiła na antenie TVN24, że "dzieci z podejrzeniem zespołu Downa, to jest większość przypadków, są poddawane aborcji".
- W większości przypadków legalnych aborcji dotyczą one dzieci z zespołem Downa - podkreślał w "Kawie na ławę" wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Rządowe statystyki pokazują zupełnie inne dane. Wśród 1042 przypadków legalnych zabiegów usunięcia ciąży ze względu na ciężkie i nieodwracalne upośledzenie płodu albo nieuleczalnej choroby, 221 z nich to wynik zdiagnozowania zespołu Downa. Pozostałe 821 przypadków to wady dwóch lub więcej układów lub organów, zespoły Pataua i Edwardsa.
- Ja mam w tej chwili bliźniaki. Jeden jest z zespołem Edwardsa, drugi jest zupełnie zdrowy. Sam namówiłem pacjentkę, żeby nic nie robić. Ten dzieciak umrze w ciągu dwóch, trzech dni. I on nie będzie stanowił obciążenia dla rodziny - powiedział prof. Dębski. - Koniec jest jak gdyby przewidziany. Jestem podpisany pod odmową emercji, to taka formuła, że nie będzie to dziecko reanimowane - dodał. Wyjaśnił, że gdyby było reanimowane, to łączyłoby się z tym, że dziecko męczyłoby się trzy dni dłużej.
Nieudane aborcje
Przeciwnicy obecnego kompromisu aborcyjnego często odwołują się do przypadków rzekomych nieudanych aborcji.
- Czy panie słyszały o przypadku w Opolu w sierpniu 2014, gdzie zabito dziecko z zespołem Downa? Dokonano aborcji przez cesarskie ciecie, dziecko urodziło się żywe, było wiezione po korytarzu szpitalnym, krzyczało o pomoc - mówiła Godek w "Kropce nad i".
- Żeby móc krzyczeć, trzeba móc dobrze nabrać powietrza. A takie płody mają jeszcze niewykształcony układ oddechowy - wytłumaczył prof. Dębski.
Reporter "Czarno na białym" sprawdził przypadek, o którym mówiła Kaja Godek i otrzymał w tej sprawie oświadczenie opolskiej prokuratury .
"Stan zaawansowania ciąży (23. tydzień) nie stanowił przeszkody do jej terminacji. Na tym etapie rozwoju prenatalnego płód jest skrajnie niedojrzały i niezdolny do życia poza organizmem kobiety ciężarnej. (...) Zabieg terminacji ciąży został przeprowadzony prawidłowo. (…)" - czytamy w piśmie z prokuratury.
Śledztwo umorzono, przestępstwa nie było. Także rzecznik praw pacjenta nie stwierdził naruszenia prawa.
Godek przypomniała na antenie sprawę dziewczynki z Wrocławia, która jej zdaniem miała "konać w inkubatorze przez miesiąc". Jednak - jak sprawdził reporter - ten przypadek jest podobny do tego z Opola. Prokuratura we Wrocławiu podkreśliła, że postępowanie zostało umorzone "wobec braku znamion przestępstwa" i "nikomu nie przedstawiono zarzutów".
Plakaty antyaborcyjne
Drastyczne plakaty i banery organizacji pro-life, często wieszane przed szpitalami, mają udowodnić tezę powtarzaną przez przeciwników aborcji. Pokazują, jak wyglądają ciężko i nieodwracalnie uszkodzone płody.
- W bardzo brutalny sposób zabija się dziecko z podejrzeniem niepełnosprawności lub choroby. Są to bardzo brutalne procedury - mówiła w listopadzie 2017 roku Kaja Godek.
W rzeczywistości te zdjęcia nie przedstawiają aktualnych metod dokonywania aborcji - podkreśla profesor Dębski. I dodaje, że ludzie "nie mają świadomości, że to są zdjęcia robione kilkadziesiąt lat temu i że to nie ma nic wspólnego z tym, jak dziś wygląda terminacja ciąży ze względów medycznych".
- To są ludzie, którzy w sposób świadomy kłamią - mówi o autorach plakatów antyaborcyjnych prof. Dębski.
Autor: tmw/AG / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24