Na Florydzie trwa wielkie sprzątanie po tym, jak w stan ten uderzył huragan Milton. Na skutek żywiołu zginęło 17 osób. Na Florydzie brakuje nie tylko prądu, lecz także benzyny.
Liczba ofiar śmiertelnych huraganu Milton, który przeszedł przez część Florydy, wynosi co najmniej 17. W piątek informowano o 16 zabitych. Osoby, które zginęły, straciły życie podczas nierównej walki między innymi z tornadami.
Ekipom ratunkowym działającym na Florydzie udało się ocalić około 1200 osób. Pomimo, że pogoda się poprawia, przed ratownikami dalsze wyzwania - części stanu nadal zagrażają powodzie. Mieszkańcy terenów znajdujących się w pobliżu Tampy, zwłaszcza tych położonych nieopodal wylewającej rzeki Hillsborough, w kolejnych dniach mogą spodziewać się dalszych zalań. Przez weekend warunki powodziowe mają utrzymać się między innymi na rzece St. Johns między Orlando a Daytona Beach.
Wielkie sprzątanie i wielkie utrudnienia
Zespoły oddelegowane do sprzątania gruzu pracują przez całą dobę, jak przekazał Ron DeSantis, gubernator Florydy. - W przypadku dużych huraganów normą jest, że usuwanie go trwa czasami rok - powiedział DeSantis, zapewniając, że stara się zrobić wszystko, by przyspieszyć proces.
Od czwartkowego poranka do piątkowego popołudnia liczba odbiorców pozbawionych prądu na skutek działalności huraganu Milton spadła o milion. Jak podaje serwis PowerOutage.us, dostępu do energii elektrycznej w sobotę rano nie miały prawie dwa miliony odbiorców.
Na Florydzie brakuje nie tylko prądu, lecz także benzyny. W Zatoce Tampa do piątkowego popołudnia nie dało się zatankować na trzech z czterech stacji. Na obszarze całego stanu 30 procent z nich w ogóle nie miało paliwa.
Floryda stara się wracać do normalności. Międzynarodowy Port Lotniczy w Tampie został otwarty po trzydniowej przerwie, jednak lotnisko Sarasota Bradenton w piątek nadal nie działało. Straż Przybrzeżna otworzyła niektóre porty na Florydzie, a także kilka portów w Georgii i Karolinie Południowej. Jak poinformowała CNN, parki rozrywki Walt Disney World, Aquatica Orlando, Discovery Cove i SeaWorld Orlando wznowiły przyjmowanie gości.
"W miejscu, gdzie kiedyś stał domu, teraz jest sterta gruzów"
Vickie Ward, mieszkanka Grove City na Florydzie, która musiała się ewakuować przez huragan, wróciła w piątek do swojego domu.
- W miejscu, gdzie kiedyś stał domu, teraz jest sterta gruzów - powiedziała w rozmowie z CNN. - Na naszym podwórku leżą różne przedmioty, nawet nie wiem, do kogo należą - dodała. Ward jest jedną z tysięcy mieszkańców "Słonecznego Stanu", którzy zaczynają wracać do swoich domów, aby ocenić szkody wyrządzone przez Miltona.
20-letnia Angie Dooley i jej 55-letni ojciec szukają schronienia po tym, jak ich mieszkanie na parterze w Daytona Beach zostało całkowicie zalane. - Woda sięgała po kolana, kiedy siedziało się na kanapie - powiedział Dooley. Dodała, że większość mebli, ubrań i pamiątek, w tym jej zdjęcia z dzieciństwa, została zniszczona. Kobieta i jej ojciec uciekli z mieszkania w czwartek wczesnym rankiem, kiedy wody powodziowe zaczęły się podnosić. Od tego czasu spali w samochodzie i pokoju hotelowym.
Huragan Milton na Florydzie
Huragan Milton dotarł na Florydę w środę wieczorem czasu lokalnego. Natarł na zachodnie wybrzeże jako huragan trzeciej kategorii w pięciostopniowej skali Saffira-Simpsona. Wiatr, który mu towarzyszył, wiał z prędkością ponad 195 kilometrów na godzinę. Później, jako huragan pierwszej kategorii, Milton wędrował po półwyspie w kierunku wschodu. Jednym z najmocniej dotkniętych obszarów zostało hrabstwo St. Lucie znajdujące się na wschodnim wybrzeżu stanu.
- Mieszkam na Florydzie od 1989 roku. Nigdy, przenigdy nie doświadczyłam takich zniszczeń ani takiej liczby tornad, jakie przeszły przez ten obszar [...]. To była najstraszniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek przeżyłam - opisywała mieszkanka hrabstwa.
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/CRISTOBAL HERRERA-ULASHKEVICH