Gwałtowna burza przeszła nad Republiką Południowej Afryki. Ulewy odcięły miasto Bredasdorp od reszty świata, a silny wiatr spowodował przerwanie dostaw prądu do dziesiątek tysięcy domów. W regionie trwają poszukiwania zaginionych osób.
Od soboty nad południowoafrykańską Prowincją Przylądkową Zachodnią szalały niszczycielskie burze. Żywioł przyniósł ze sobą silne podmuchy i opady deszczu. Porywy przewracały drzewa, a ulewy spowodowały wezbrania rzek.
Odcięte miasto
Zjawiska wyrządziły sporo szkód w Kapsztadzie i otaczających go miejscowościach. Z brzegów wystąpiły dwie rzeki: Lourens i Eerste. Zaparkowane auta zostały zalane masami błota i wody, miejscami po sam dach. Trwają poszukiwania zaginionych osób, a władze obawiają się najgorszego.
W miasteczku Strand straż pożarna musiała ewakuować cztery osoby uwięzione w zalanym domu. Silny wiatr spowodował także uszkodzenie linii wysokiego napięcia, przerywając dostawy energii elektrycznej do ponad 80 tysięcy odbiorców.
Podtopienia spowodowały także poważne utrudnienia w ruchu drogowym. Zalane zostały prawie wszystkie drogi prowadzące do miasta Bredasdorp we wschodniej części prowincji. Lokalne władze zastrzegły, że jedyna otwarta trasa również nie była w pełni bezpieczna i poprosiły o korzystanie z niej jedynie w sytuacjach wyjątkowych.
- Prosimy o ostrożność nawet podczas podróżowania po mieście - przekazały w mediach społecznościowych.
Regan Thaw, rzecznik prasowy rządu prowincji, powiedział agencji Reutera, że skutki żywiołu najmocniej odczują ludzie zamieszkujący biedne, tymczasowe schronienia. Lokalne władze określiły burzę mianem "katastrofy", dodając, że pełny zakres szkód będzie widoczny dopiero po jej ustąpieniu.
Źródło: Reuters, Times Live