W rejonie Zatoki Świń na Kubie rozpoczęła się migracja krabów. Z lasów, przez ruchliwe drogi, do morza przechodzą prawdziwe mrowia tych zwierząt. Jak twierdzą przedstawiciele władz, w tym roku liczba skorupiaków jest naprawdę spora. Wpływ na to mogła mieć pandemia.
Po wiosennych opadach deszczu w Zatoce Świń, leżącej w środkowo-zachodniej części południowego wybrzeża Kuby, miliony czerwonych, żółtych i czarnych krabów przemieszczają się o świcie i o zmierzchu. Maszerują do zatoki, aby złożyć ikrę w morzu.
Zwykle przeszkodą dla nich są przejeżdżające samochody - zwierzęta często wpadają pod ich koła. Przez ostatnie dwa lata, z powodu pandemii COVID-19, ruch uliczny w okolicy był znacznie mniejszy, dzięki czemu kraby miały to miejsce tylko dla siebie. To sprawiło, że teraz zrobiło się ich znacznie więcej.
"Napór" mówi sam za siebie
Zdaniem Reinaldo Santany Aguilara z ministerstwa środowiska Kuby, nie można jeszcze potwierdzić tego, czy ożywiona migracja jest spowodowana pandemią, ale tegoroczny "napór" mówi sam za siebie.
- Zaobserwowaliśmy, że podczas migracji odnotowano niezwykle wysokie zagęszczenie krabów - powiedział Aguilar agencji informacyjnej Reuters. - To bardzo prawdopodobne, że populacja tych zwierząt odbudowała się i dlatego teraz ta migracja jest tak duża - dodał.
Dla turystów, którzy przybyli w to miejsce w ostatnich dniach, to spore zaskoczenie.
- Sporo podróżowałam, ale dopiero tutaj na Kubie to zobaczyłam - opisywała Dayana Zanona, 36-letnia turystka z Włoch. - Ich kolory są tak intensywne - dodała.
Na zwierzęta łatwo najechać, a ich twardy pancerz potrafi nawet przebijać opony. Niektórzy mieszkańcy próbują je jednak odganiać tuż przed przejazdem samochodu.
- Używamy mopa do odstraszania krabów, aby ich nie zabić. To są zwierzęta - powiedział Giordanis Durán.
Źródło: Reuters