Indonezyjscy wolontariusze niosą pomoc zwierzętom, które pozostały na terenach w pobliżu wulkanu Ruang. Po erupcji konieczna była ewakuacja tysięcy ludzi, którzy nie zawsze mieli możliwość zabrać ze sobą czworonożnych przyjaciół. Akcja ratunkowa jest trudna, ponieważ wulkan grozi kolejnym wybuchem.
Wulkan Ruang na indonezyjskiej wyspie o tej samej nazwie wybuchł we wtorek, wyrzucając z siebie gigantyczną kolumnę lawy, popiołów i skalnych odłamków. W regionie doszło do serii wstrząsów sejsmicznych, ogłoszono także alert przed możliwym tsunami. Konieczna była sprawna ewakuacja mieszkańców nie tylko Ruang, ale także części sąsiedniej wyspy Tagulandang - łącznie około 12 tysięcy ludzi.
Trudna akcja ratunkowa
W weekend na wyspę Ruang przypłynął prom z ośmioma wolontariuszami, którzy zajmowali się pozostawionymi na niej zwierzętami domowymi - kotami, psami i ptakami. Ich zadaniem było zabezpieczenie jak największej liczby zwierzaków i przewiezienie ich w bezpieczne miejsce, do tymczasowych schronisk na wyspie Tagulandang. To niełatwe zadanie, ponieważ podróż pomiędzy wyspami trwa sześć godzin.
- Początkowo planowaliśmy tylko przeprowadzić karmienie - opowiadała jedna z wolontariuszek w rozmowie z agencją Reutera. - Jako miłośnicy zwierząt zgodziliśmy się jednak ewakuować psy, które naprawdę potrzebowały pomocy, oraz poszukać zwierząt, których właściciele skontaktowali się z nami przez media społecznościowe.
W schroniskach zwierzęta otrzymały pomoc weterynaryjną, zaś wolontariusze skontaktowali się z ich właścicielami. Jak przekazali, planują kolejne wyprawy ratunkowe na Ruang. Sytuacja w regionie wciąż jest niebezpieczna - indonezyjskie Centrum Wulkanologii i Łagodzenia Zagrożeń Geologicznych (PVMBG) potwierdziło w niedzielę, że poziom aktywności wulkanu wciąż jest wysoki.
- Naszym celem jest uratowanie jak największej liczby zwierząt i uświadomienie ludziom, że psy i koty są najlepszymi, lojalnymi przyjaciółmi człowieka - dodała wolontariuszka.
Źródło: Reuters, Straits Times