Wzrosła liczba ofiar śmiertelnych ulew, które nawiedziły Indonezję. Jak podały lokalne władze, na skutek powodzi, osuwisk i strumieni zimnej lawy zginęło ponad 60 osób, zaś 25 wciąż nie znaleziono. Do zrujnowanych domów powoli wracają mieszkańcy, pragnący ocalić chociaż część swojego dobytku.
W sobotnią noc nad indonezyjską prowincją Sumatra Zachodnia przeszły ulewne deszcze. Opady spowodowały gwałtowne powodzie, lawiny błotne oraz strumienie "zimnej lawy" - mieszaniny popiołów wulkanicznych wypłukiwanej ze zboczy wulkanu przez deszcz. Zimna lawa pochodziła ze stożka Marapi, jednego z najbardziej aktywnych wulkanów Sumatry.
"Nadal odczuwamy strach"
Agencja Reutera przekazała, powołując się na lokalne władze, że liczba ofiar śmiertelnych powodzi i lawin błotnych wzrosła do 62. Żywioł wyrządził poważne szkody - zniszczonych zostało co najmniej 249 domów, 225 hektarów upraw, 19 mostów i część głównych dróg. W środę wciąż trwały poszukiwania 25 osób, a mieszkańcy ostrożnie wracali do zdewastowanych wiosek, starając się ocalić resztki dobytku.
- Nadal odczuwamy strach, gdy przekraczamy rzekę, ale musimy przejść na drugą stronę, aby posprzątać nasz dom i uratować rzeczy, które nadają się do wykorzystania - opowiadała agencji Reutera jedna z mieszkanek dystryktu Tanah Datar, gdzie zanotowano ogromne zniszczenia.
Krajowa agencja ds. zarządzania kryzysowego udostępniła podczas konferencji prasowej film, pokazujący zawalone mosty, zrujnowane domy i drogi zablokowane przez kłody, błoto i kamienie. W niektórych osadach wykorzystywano koparki do usuwania dużych kamieni i zwalonych drzew.
Źródło: Reuters, PAP