Ogień trawi coraz większą część kanadyjskiej prowincji Alberta. W poniedziałek szaleje ponad sto dzikich pożarów, a w wielu miejscach ogień nie został opanowany. Od soboty w regionie obowiązuje stan wyjątkowy, a do tej pory z zagrożonych terenów ewakuowane zostało ponad 29 tysięcy osób.
W kanadyjskiej prowincji Alberta panuje wiosenna fala upałów, która przyczyniła się do powstania niszczycielskich pożarów. W tym roku ogień szaleje szczególnie gwałtownie - od 1 stycznia do niedzieli pożary ogarnęły 375 tysięcy hektarów terenów prowincji. Średnio w minionych latach w analogicznym okresie było to 800 ha.
Stan wyjątkowy
Jak podała w niedzielne popołudnie jednostka informacyjna Alberta Wildfire, w regionie szalało 108 pożarów, a w 31 miejscach były one nieopanowane. Płomienie stanowią poważne zagrożenie dla mieszkańców prowincji - do tej pory nakazem ewakuacji objętych zostało ponad 29 tysięcy osób. Lokalne władze musiały ewakuować cztery szpitale, w dwóch miejscowościach przeniesiono planowane na poniedziałek posiedzenia sądów.
W sobotę rząd Alberty ogłosił stan wyjątkowy w związku z rozprzestrzeniającym się ogniem. Oznacza to skuteczniejszą organizację wsparcia dla mieszkańców, a także uzyskanie dostępu do specjalnych środków finansowych. Strażakom w Albercie pomagają od soboty strażacy z Ontario i Quebec, a także ekipa specjalistów z Kolumbii Brytyjskiej. Prowincja zwróciła się też o pomoc z amerykańskiej Montany.
Deszcz i susza
Christie Tucker z Alberta Wildfire przekazała w niedzielę, że w południowych rejonach Alberty pogoda zmienia się na chłodniejszą i występują pierwsze opady deszczu.
- To umożliwiło strażakom pracę w obszarach pożarów, do których poprzednio nie byli w stanie się zbliżyć - wyjaśniła.
Tucker dodała, że w kolejnych dniach również prognozowane są niższe temperatury i wilgotniejsza aura, co pomoże strażakom, którzy walczą z żywiołem w południowej i centralnej części prowincji. Niestety, w północnej Albercie wciąż ma być sucho i gorąco.
Źródło: PAP, CTV News Edmonton